W podróży / En voyage: Paris (2)

Zacznę od anegdoty na temat pewnej fotografii. Zdjęcie zamieszczone poniżej jest moim ulubionym z tych, które przywiozłam z Paryża. Co ciekawe, przechodząc z Karoliną przez Most Aleksandra III, nie chciałam, by całe wieki czekała, aż zrobię zdjęcia, nie poświęciłam więc im szczególnie dużo uwagi. W dodatku skupienie się dobrym ujęciu utrudniało oślepiające słońce. Dopiero na komputerze odkryłam, że przez przypadek udało mi się uwiecznić przy okazji mostu również zakochaną parę! Po tej dygresji wracamy do chronologii paryskiego dnia spędzonego w towarzystwie Karoliny: wczesnym popołudniem udałyśmy się w okolice ulicy o wdzięcznie brzmiącej nazwie: Les Cinq Diamants.

Je commence par une petite anecdote concernant ma photo préferée parmi celles que j’ai prises à Paris. (ci-dessous). Curieusement, elle a été prise à la va-vite, car je ne voulais pas obliger ma nouvelle copine blogueuse, Karolina, à m’attendre trop longtemps. En plus, le soleil éblouissant rendait la prise de vue assez compliquée et ce n’est que sur l’ordinateur que j’ai découvert le couple que j’ai immortalisé par hasard au même moment que le pont ! Revenons à nos moutons : je continue le récit chronologique de notre journée parisienne. Au début de l’après-midi, nous sommes allées dans le XIIIème.
Z wstępnego opisu mojej towarzyszki nie kojarzyłam tego miejsca, ale tuż po wyjściu z metra je rozpoznałam: mieszkał tu kiedyś mój kolega. Naszym celem była restauracja baskijska, dostosowana, jako jedna z nielicznych, do naszego rytmu dnia, który w tamtą sobotę odbiegał od francuskich norm: obiad serwują tu do 16, co we Francji jest ewenementem. Zanim zajęłyśmy miejsce przy stolik, musiałyśmy jednak jeszcze urządzić sobie spacer do bankomatu, bo nie honorowano tam kart (no cóż, coś za coś). Po drodze zachwyciło nas tyle ciekawych miejsc, że przechadzka mocno się wydłużyła i nie żałowałyśmy braku gotówki.

J’avais cru ne pas connaître cet endroit, mais je l’ai reconnu tout de suite en sortant du métro : j’avais bien mémorisé le joli nom de la rue des Cinq Diamants où habitait un ami. Nous nous sommes dirigées vers un resto basque que Karolina connaissait déjà et qui était en accord avec notre rytme de la journée : on pouvait y déjéuner jusqu’à 16h. Cependant, avant de pouvoir nous y attabler, on a dû aller chercher un distibuteur, mais cette balade u peu forcée s’est avérée super intéressante. Captivées par le street-art, on a bien pris notre temps...
Restauracja spełniła nasze oczekiwania: było pysznie i w rozsądnej cenie, a porcja sałatki Karoliny była tak imponująca, że zaspokoiła jej głód na resztę dnia. Moje danie (papryczki faszerowane pastą z dorsza) choć dużo skromniejsze, było równie dobre i podane w domowy sposób, jak w typowym francuskim bistro. Do tego kieliszek sangrii, której pewnie Francuz w życiu nie wypiłby do ryby (jak mój mąż, dla którego anegdotą roku było to, że po powrocie mojej mamy z Hiszpanii otworzyliśmy wino do obiadu i właśnie rybie towarzyszyła sangria), ale my nie musimy przejmować się takimi sztywnymi zasadami no i wino nie było wcale przesadnie słodkie.

Le resto ne nous a pas déçues : il y avaient de bons plats aux prix raisonnables. La salade de Karolina était si énorme qu’elle n’a plus eu faim de la journée. Mes poivrons avec de la brandade de morue étaient succulents. De la bonne sangria pour accompagner tout cela, chose probablement inadmissible pour les Français, mais nous, on ne se prend pas la tête. Mon mari a été très marqué par le mélange sangria-poisson qu’on lui a servi une fois chez mes parents en Pologne, mais c’était juste parce que ma mère venait de rentrer de l’Espagne et voulait nous faire goûter les spécialités de là-bas. Pour nous qui n’avons pas tellement la culture du vin, ce n’était pas très grave...
Następnie przemknęłyśmy pod wieżą Eiffla, ale upał i tłum szybko dały się nam we znaki i postanowiłyśmy poszukać jakiejś ustronnej kawiarenki.

Ensuite, nous somes passées à côté de la tour Eiffel, mais la foule et la grosse chaleur nous ont vite fatiguées. Nous voilà parties à la recherche d’un café sympa.
Padło na ‘Le Moulin de la Vierge’, utrzymaną w przyjemnym klimacie retro, z niezłą kawą i świetnymi wypiekami, sądząc po naszej babeczce, którą się podzieliłyśmy, nie mając już miejsca na osobny deser.

On a choisi ‘Le Moulin de la Vierge’ où il y avait de l’ambiance un peu rétro et où on servait de bons gâteaux. Nous n’en avons pris qu’un pour deux après le repas copieux du midi, mais il a été délicieux.
Potem przeszłyśmy się kawałek dalej i wsiadłyśmy do metra, zdążając na spotkanie z kolejną polską blogerką mieszkającą w Paryżu: Justyną z bloga Food for thought, który, jako fanka zdjęć Justyny, Wam serdecznie polecam. Spędziłyśmy w trójkę świetny wieczór. Paryż, który znienacka przywitał mnie tego dnia ogromnym upałem i duchotą, pozostawił po sobie mimo wszystko przyjemne wrażenie.

On a continué la balade pour prendre ensuite le métro. Nous avions rendez-vous avec Justyna, une autre blogueuse Polonaise qui tient un très chouette blog Food for thought (je vous le recommande et personnellement, je suis fan de ses photos !). On a passé une excellente soirée. Paris, qui m’a accuieilli avec une grosse chaleur étouffante, m’a laissé une bon souvenir malgré tout.
Dużo gorzej było w drodze powrotnej: pojawił się problem z metrem na mojej stacji (pociąg utknął na stacji na jakiś kwadrans i nie można było do niego wsiąść), przeszłam się więc na RER, gdzie też były jakieś komplikacje i czekałam na pociąg prawie pół godziny. Godzinę później, kiedy zła i zmęczona dotarłam w miejsce docelowe, siedząc z Karoliną na kolacji (tak, spotkałyśmy się kolejny raz – kupione w Paryżu książki, które u niej zostawiłam okazały się doskonałym pretekstem) dostałam sms-a, że mój pociąg nie odjedzie ze względu na strajk. Widocznie za długo udawało mi się mieszkać we Francji i nie odczuwać na własnej skórze konsekwencji protestów…Udało mi się zamienić godzinę wyjazdu, jednak pociąg miał 40-minutowe opóźnienie, bo zatrzymał się dwa razy w ciągu jazdy. W tym raz, zupełnie jak w Polsce, stanął w szczerym polu. Po chwili usłyszeliśmy komunikat, że winna temu jest… krowa (szczegółów brak), na co cały przedział wybuchnął gromkim śmiechem. To jeszcze nie koniec przygód. Już w Bretanii, na przystanku autobusowym, jakaś pani wpadła na mnie z takim impetem, że rozdarła mi papierową torbę, w której trzymałam mnóstwo rzeczy i które wszędzie się rozsypały. Nie ukrywam, że z ogromną ulgą dotarłam do domu i że całkowicie rozumiem osoby, które zarówno sam Paryż, jak i poruszanie się po nim, bardzo męczy. Jest to jednak miasto o wielu twarzach i mam nadzieję, że udało mi się pokazać Wam je na zdjęciach od dobrej strony.

 Au retour de mon périple polonais, le passage à Paris était beaucoup moins agréable. Problème de métro à Porte Maillot, je me redirige vers le RER, où j’apprends qu’il n’y a qu’un train sur deux qui circule. Je retrouve Karolina (on s’est donné un autre rendez-vous,en ayant comme bon prétexte les livres que j’ai laissés chez elle)  presque une heure plus tard que prévu. Déjà fatiguée et enervée, j’apprends une demi-heure plus tard que mon train de lendemain est annulé. Heureusement, je ne suis pas loin de la gare, je cours donc échanger mon billet. C’est bon, mais le train aura eu 40minutes de retard, après s’être arrêté deux fois, dont une en plein champ. La cause de perturbations du traffic ? « Une vache ». Pas plus de détails. Tout le compartiment écalte de rire. Mais à la fin du voyage, je n’ai plus envie de rire, quand à l’arrêt de car, déjà en Bretagne, une dame se précipite sur moi avec une telle force qu’elle déchire mon sac en papier et de nombreux objets qu’il contenait s’éparpillent partout...Le transport, c’est parfois bien fatigant, surtout à Paris et je suis bien content de ne pas en pâtir au quotidien.

Komentarze / Commentaires

  1. W Paryżu chyba wszędzie jest ładnie :) A ta babeczka z malinami...mniam!

    ReplyDelete
  2. Moi aussi je suis fan de ta première photo! Quant à ta balade dans le XIII°, j'aime beaucoup, on se croirait dans un village en plein coeur de la capitale!

    ReplyDelete
  3. Ale pyszności nacykałaś ;-) Aż zgłodniałam :-d

    ReplyDelete
  4. La suite est tout aussi superbe!
    Merci Kasia de nous faire partager ces bons moments!

    ReplyDelete