Czasem słońce, czasem deszcz / Entre le soleil et la pluie


Dziś mam dla Was garść fotograficznych wspomnień z jednego z ostatnich weekendów, który spędziliśmy u znajomych w sąsiedniej części Bretanii, Côtes d’Armor. Nie dość, że same odwiedziny są dużą przyjemnością, to jeszcze mieszkają oni w pięknej okolicy. W sobotę, mimo kiepskiej pogody, zdecydowaliśmy się na wypad do Perros-Guirec.

Voici quelques souvenirs photos d’un de nos derniers week-ends, passé chez des amis dans les Côtes d’Armor. Le fait de les voir est déjà un grand plaisir en soi, et en plus, ils ont la chance d’habiter dans un très bel endroit ! Samedi, malgré la pluie, on a décidé de faire une petite balade sur Perros-Guirec.


Nie zabawiliśmy tam długo, bo spacer na plaży nie był zbyt przyjemny ze względu na silny wiatr i deszcz. Plusem szarawej aury jest za to dla mnie piękny, szmaragdowy odcień wody- może akurat tutaj nie widać go najlepiej, ale wierzcie mi na słowo, że jest na co popatrzeć.

On n’est pas restés trop longtemps, car la pluie et un vent bien fort nous ont un peu découragés. Par contre, ce que j’aime par temps gris, c’est la couleur émeraude de la mer. Ici, on ne l’aperçoit peut-être pas très bien, mais croyez-moi, c’est vraiment beau.

Potem udaliśmy się do Lannion – z tego miasta zdałam Wam już innym razem szczegółową relację (odsyłam tutaj), więc nie będę się powtarzać. Pokluczyliśmy trochę po centrum w poszukiwaniu przytulnej knajpki i uraczyliśmy się kawą. Jako że aura nie zachęcała do dłuższego przebywania na dworze, dalszą część popołudnia spędziliśmy w domu. Pierwszy raz grałam w Tabu we francuskiej wersji, zabawa była przednia!

Ensuite, nous sommes allés à Lannion, la ville que je vous ai déjà décrite une autre fois (pour plus de détails, rendez-vous ici), je ne vais donc pas me répéter. On a arpenté les ruelles de la vieille ville, en recherche d’un petit bar cosy. Une fois le café pris, on a emprunté le chemin de retour. On n’est plus ressorti ce jour-là à cause de la météo, mais on a passé un excellent après-midi à la maison. J’ai eu l’occasion de jouer pour la première fois au jeu Tabou en français et on s’est bien amusés.



W niedzielę na szczęście wyszło słońce i od razu wszystko nabrało kolorów. Zdjęcia poniżej to zaledwie krótka zapowiedź kolejnego postu, gdzie widoków z Ploumanac’h zobaczycie znacznie więcej. Dla niecierpliwych mam „od zaraz” poprzedni wpis z Wybrzeża Różowego Granitu- tak, tak, to właśnie tam byliśmy. Życzę Wam dobrego tygodnia, z przewagą słońca nad deszczem!

Dimanche, heureusement, un peu plus de chance: le soleil était au rendez-vous. Les quelques photos ci-dessous ne sont qu’une brève introduction au sujet de Ploumanac’h : la suite viendra très prochainement. Pour les impatients, vous pouvez jetter un œil tout de suite sur mon escapade précédente à la Côte du Granit Rose. Je vous souhaite une belle semaine, avec plus de soleil que de pluie !

Komentarze / Commentaires

  1. W Ploumanac'h byłam w czasie odpływu i jak zaczynał się przypływ- całkiem inne widoki!

    ReplyDelete
    Replies
    1. O tak, zdecydowanie! To ]jedna z tych rzeczy, które lubię w Bretanii najbardziej: różnorodność krajobrazów, gwarantowana również dzięki przypływom i odpływom. :)

      Delete
  2. La côte de Granit Rose... sûrement un de mes endroits favoris en Bretagne!

    ReplyDelete
    Replies
    1. C'est pareil pour moi, je te comprends parfaitement!

      Delete
  3. Ja również bardzo lubię tę część Bretanii. A w Lannion mieszkała kiedyś siostra Ch. :)

    ReplyDelete