Powrót z wakacji / Le retour de vacances



Wrzesień w podróży to moja osobista tradycja, którą z przyjemnością kultywuję od kilku lat. Nie wyjeżdżamy latem, bo nie lubimy tłumów turystów i upałów w pełni sezonu a poza tym w Bretanii mamy wtedy pod ręką wszystko, czego nam do szczęścia potrzeba. Gdy przychodzi wrzesień i wiele osób jest już po wakacjach, ja udaję się do Polski. Kiedyś latałam sama, teraz już całą rodziną.

Partir en voyage au mois de septembre est devenu ma petite tradition personnelle que je cultive depuis plusieurs années. Nous ne prenons pas nos vacances en plein été, car nous n’apprécions pas vraiment les foules de touristes, ni les grandes chaleurs. En plus, nous avons tout ce qui fait notre bonheur à portée de main. Arrivé le mois de septembre, alors que pour beaucoup les vacances sont finies, je suis heureuse de commencer les miennes et de prendre la route de la Pologne. Avant, je le faisais toute seule, mais depuis l’année dernière, on y va tous les trois.

Pobyt w ojczystym kraju to jednak nie wakacje i chyba każdy emigrant Wam to powie. Wszyscy, z którymi rozmawiałam, podzielają mój punkt widzenia. Jako że chce się wycisnąć czas jak cytrynę, wraca się wykończonym. Takie wyjazdy wiążą się z ogromną logistyką i szczegółowym planowaniem, napiętym grafikiem, przyjemnościami przeplatanymi obowiązkami i załatwianiem przeróżnych spraw, radością ze spotkań i frustracją płynącą z konieczności dokonywania wyborów i rezygnacji z części planów. Jak długo by taki pobyt nie trwał, chyba zawsze będzie związany z niedosytem, zwłaszcza, gdy w środku tego radosnego galimatiasu jest małe dziecko i konieczność wzięcia pod uwagę jego potrzeb. Przebywając u moich rodziców przez dwa tygodnie, udzielaliśmy też lekcji, bo takie jest życie freelancera : to wolność powiązana z koniecznością rozplanowania pracy, gdy nie ma się płatnego urlopu. Każy dzień był tak intensywny, że poza relacjonowaniem wyjazdu na moim Instagramie odpuściłam inną internetową aktywność.

Enfin, à vrai dire, ce ne sont pas tout à fait des vacances quand on rentre dans son pays natal. Je pense que chaque expatrié vous le dira. Ceux avec qui j’ai eu l’occasion d’en parler, ils ont tous été d’accord avec moi sur ce point. On veut profiter au maximum de chaque instant et on finit exténué. Un tel séjour, c’est une grande logistique, des projets précis, un agenda plein à craquer, des plaisirs qui se mêlent aux obligations et des choses qu’il faut faire. C’est de la joie de revoir des gens qui nous sont chers et de la frustration de ne pas pouvoir tout faire, de devoir faire des choix. C’est un goût de trop peu, peu importe la durée du séjour. Et imaginez, en plein milieu de ce joli bazar, un enfant en bas âge dont il faut s’occuper et du télétravail qu’il faut faire, car c’est ça aussi, être freelance : c’est la liberté de partir longtemps si on le souhaite, mais aussi le devoir d’assumer des congés non-payés. Chaque jour était si intense que j’ai dû laisser tomber mon activité sur Internet, à part quelques photos sur mon Instagram.



W tym roku wybraliśmy taką formułę wyjazdu, która umożliwiła nam połączenie wizyty w Polsce z urlopem. Wsiedliśmy więc do auta i ruszyliśmy w dość długą trasę – tak, by po drodze zobaczyć nowe miejsca i odwiedzić znajomych (naszych uczniów lub moich blogowych przyjaciół – niech żyje Internet, dzięki któremu zawarliśmy tyle wspaniałych znajomości). Z powrotem ledwo daliśmy radę zapakować się do auta, tyle doszło nam bagażu. Tę sytuację na pewno też zna każdy, kto mieszka za granicą. ;) Ja tym razem zaopatrzyłam się m.in.w zapas polskich kosmetyków i stos książek na długie jesienno-zimowe wieczory.

Cette année, on a fait un long road-trip pour non seulement rendre visite à ma famille en Pologne, mais aussi profiter des vacances sur la route. Sur le chemin, on a vu nos élèves et mes amis rencontrés par l’intermédiaire du blog. Vive Internet pour toutes ces belles relations ! On a eu du mal à rentrer tous nos bagages au retour (pauvre voiture…). Je parie que ça, les autres expatriés ils le connaissent aussi ! J’ai fait, entre autres, un stock de produits de beauté des marques polonaises que j’aime et j’ai ramené des tas de livres que j’ai envie de lire pendant les longues soirées d’automne et d’hiver.


Nasza podróż była udana i bardzo się z niej cieszę, ale cudownie jest też wrócić, bo wszędzie dobrze, ale w Bretanii najlepiej ! ;) Jak tylko trochę się zorganizuję – bo teraz masa zadań przede mną !- to opowiem Wam więcej. Chciałam tylko dać znać pokrótce, co u mnie, bo stęskniłam się za Wami !

C’était génial, le voyage, mais cela fait plaisir de rentrer aussi, car je suis bien partout, mais la Bretagne est sans égal ! ;) Il faut que je m’organise un peu et puis je vais reprendre le blog. Je voulais juste vous faire un petit coucou, car vous m’avez manqué !


PS. Zdjęcia w tym wpisie są autorstwa Kingi Mądro, którą poprosiłam o zatrzymanie w kadrze kilku ulotnych chwil z moim synkiem.
PS. Les photos ont été prises par Kinga Madro. Je lui ai demandé d’immortaliser quelques-uns de ces beaux moments éphémères avec mon fils.

Komentarze / Commentaires

  1. Zachwycam się włoskami Twojego synka :)
    Doskonale Cię rozumiem, dla mnie też każdy pobyt w Polsce jest zbyt krótki... Nigdy nie da rady spotkać się też ze wszystkimi i za każdym razem wracamy obładowani po sam dach ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję, ja też ciągle się zachwycam tymi anielskimi loczkami, ale jako mama oczywiście nie jestem obiektywna. ;) Dobrze wiedzieć, ze nie jestem sama z przepełnionym zarówno grafikiem, jak i autem. Pozdrawiam ciepło!

      Delete