Już
niedługo opowiem Wam więcej o tradycyjnym bretońskim przysmaku:
słodkich i wytrawnych naleśnikach. Dzisiejszy post
potraktujcie jako wstęp do tego tematu. Jeśli chcielibyście
przygotować crêpes w
domu – w oczekiwaniu na podróż do Bretanii ;) –
wiedzcie, że tym, co robi różnicę między polskim a francuskim
naleśnikiem, jest niekoniecznie skład ciasta, ale grubość placka.
Aby był cienki, na francuską modłę, trzeba nakładać niewiele
masy na patelnię oraz minimalną ilość oleju. I tu może tkwić
problem, bo często oleju niechcący wyleje nam się więcej niż
trzeba.
Je
vais vous parler bientôt d’une de spécialités bretonnes les plus
connues: les crêpes. Aujourd’hui, une anecdote pour bien commencer
le sujet. En Pologne, nous préparons aussi une sorte de crêpe :
de la farine de blé, servie le plus souvent sucrée, même en guise
de plat principal. La différence principale est non pas
le goût de la pâte, mais son épaisseur. Mais sans une galetière
version pro dont se servent souvent les Bretons, ce n’est pas si
facile de faire des crêpes toutes fines, même si on veut les
préparer de cette manière. Mais il existe des astuces pour tout !
La
première méthode « maligne » que j’ai connu en France
consistait à verser un peu d’huile sur un bout de sopalain et de
s’en servir après pour huiler la poêle. Pour moi, ela marchait
assez bien jusqu’au moment où la poêle était très chaude, car à
ce moment-là, c’était facile de se brûler les doigts à travers
le sopalain. C’est pour cela que l’autre astuce, que j’ai connu
plus tard, me semble plus pratique.
Wspomniany
kolega z wolontariatu postanowił któregoś dnia usmażyć dla
reszty grupy całą górę naleśników. Zaszył się w kuchni a mnie
poprosił o pomoc: chciał, żebym wyskoczyła do sklepu po brakujący
składnik. Kilka minut później stałam przy kasie małego sklepiku,
trzymając w dłoniach brakujący do naleśników składnik:
ziemniaka. Nie widziałam w tym nic aż tak nadzwyczajnego, ale osoba
po drugiej stronie lady najwyraźniej tak. Sprzedawcę najpierw lekko
zatkało, a potem zaczął się głośno śmiać i powiedział, żebym
wzięła tego ziemniaka za darmo. Faktycznie był to jedyny raz w
życiu, gdy „kupiłam” jedną sztukę ziemniaka. Ze względu na
reakcję sprzedawcy sama poczułam się na tyle dziwnie, ze o nic
niepytana wyjaśniłam: „to do naleśników”. Jednak potem
zorientowałam się, że nawet taki przekaz nie był zbyt jasny…
Un
été, un des mes collègues guides a décidé de préparer les
crêpes pour tout notre groupe et des invités, cela faisait une
quinzaine de personnes en tout, je crois. Il s’est mis aux
fourneaux et m’a demandé de l’aide. Je suis donc partie à la
petite épicerie du coin acheter un ingrédient qui manquait :
une pomme de terre. Le vendeur est resté bouche bée, puis il a
éclaté de rire et m’a dit que je n’étais pas obligée de
payer. Effectivement, c’était bien une seule fois dans ma vie où
je n’ai acheté qu’une seule patate. Vu sa réaction, j’étais
un peu gênée et sans qu’il me demande quoi que ce soit, j’ai
dit : « c’est pour faire des crêpes... ». Sauf
qu’ensuite, j’ai réalisé que même ce message-là n’était
pas forcément très clair.
Do
czego zatem był potrzebny ziemniak? Nie był to bynajmniej sekretny
składnik ciasta. Kolega przekroił ziemniaka na pół, nadział
jedną połówkę na widelec i maczał w miseczce z oliwą. Następnie
za pomocą ziemniaka rozprowadzał tłuszcz na patelni. Proste
i skuteczne! Ten sam „naleśnikowy specjalista” (o dziwo
niepochodzący z Bretanii, ale faktem jest, że w Bretanii zazwyczaj
naleśników nie smaży się na patelniach, tylko na specjalnym
urządzeniu do tego przeznaczonym) sprytnie wziął się za smażenie
odpowiednio wcześniej a gotowe placki układał na talerzu stojącym
na garnku z wrzącą wodą. Dzięki temu naleśniki długo trzymały
ciepło i wszyscy razem mogliśmy zasiąść do obiadu – nasz
kucharz uniknął „stania przy garach” podczas gdy inni
konsumują, co było całkiem dobrym rozwiązaniem!
A
quoi a donc servi cette pomne de terre? Ce n’était pas un
ingrédient mystère de la pâte. Le collègue a coupé la patate en
deux et a mis une moitié sur la fourchette. Ensuite, il la trempait
dans un petit bol avec de l’huile. Et, finalement, à l’aide de
sa pomme de terre, il huilait la poêle avec une couche toute fine,
juste comme il faut ! Et une fois les crêpes faites, il les
mettait en tas sur une assiette placée sur une casserole remplie
d’eau bouillante. Grâce à cela, les crêpes sont restées chaudes
pendant longtemps et il a pu déjeuner tranquillement avec nous.
PS.
Na ostatnim zdjęciu ciasto jest, jak widzicie, rekordowo cienkie –
w ten sposób przygotowuje je moja teściowa i ja bardzo lubię takie
naleśniki-są niezwykle chrupiące i lekkie.
PS. Sur
la dernière photo, la crêpe est très fine. Ce sont des
crêpes « dentelles » de ma belle-mère ! Moi, je
les aime bien comme ça, elles sont très croustillants et plus
légères.
miałam okazję spróbować bretońskich naleśników, pychota! a ja myślałam, że naleśniki robione przeze mnie są the best;-) patent z ziemniakiem super! merci za cenną uwagę!
ReplyDeleteWydaje mi się, ze bretońskie i polskie naleśniki dość mocno się różnią, wiec trudno je porównać. :) Mam nadzieję, że ziemniaczany patent się sprawdzi! :)
DeleteUwielbiam te Bretońskie naleśniki.
ReplyDeletePierwsze , które spróbowałam były z czekolada i migdałami zaraz po zejściu z latarni morskiej w Pointe de Penmarch . Po wejściu około 60 metrów w górę krętymi schodkami i później na dół to była super nagroda . Kiedyś pewnie opisze te miejsce na moim blogu .
A nie wygodniej używać do rozprowadzania tłuszczu po patelni, silikonowego pędzelka?:) nie rozumiem tego ich patentu, po co sobie życie utrudniać:)
ReplyDeleteOczywiście, można użyć pędzelka. Ta metoda na pewno sprawdza się, gdy nie ma się go akurat pod ręką, bo przecież nie każda kuchnia jest tak kompletnie wyposażona! ;)
Deletea ja dolewam łyżkę oliwy do ciasta, ( ale też więcej wody niż mleka), dzięki temu kapkę oleju daję tylko na początek i pod koniec smażenia, jeśli muszę.
ReplyDeleteMoja babcia i mama używały do nacierania patelni pyszną słoninę więc ziemniak jest tu zbyteczny ;-)
ReplyDeleteLata temu kiedy regularnie jeździłem do Bretanii podejrzałem patent moich przyjaciół z Lorient: w puszcze po rybkach byl ciasno upchany kawałek odpornego na temperaturę materiału, który maczany był w smalcu wymieszanym z... żółtkiem. Zapobiegało to przywieraniu ciasta do... No właśnie: w Bretanii używa się "billig", czyli okrągłej, płaskiej żeliwnej patelni bez brzegów. Na niej naleśniki wychodzą cienkie jak papier, ciasto rozprowadza się specjalnymi szpatułkami... Mam takie urządzenie sprowadzone z B. i faktycznie robi różnicę...
ReplyDelete