Postaram
się opisać Wam to, co dwa dni temu było moim udziałem, choć tak naprawdę z góry
stoję na przegranej pozycji. Chcę jednak spróbować, bo w moim przekonaniu
powiedzenie "zdjęcia mówią same za siebie" tutaj się nie sprawdzi :
już sam brak fonii odbiera połowę wrażeń. Przekonałam się na własnej
skórze, jak bardzo oglądanie zdjęć rozgniewanego oceanu nie oddaje tego, co na
wybrzeżu dzieje się naprawdę.
Mąż
wracał wczoraj popołudniu statkiem z pracy w bardzo trudnych warunkach, na
szczęście wtedy jeszcze nie zdawałam sobie w pełni sprawy, co to dokładnie oznacza.
W przeciwnym razie nie zaznałabym pewnie ani minuty spokoju. Wracając,
zadzwonił do mnie, już z lądu : "za pięć minut jestem w domu, szykuj się,
musisz to zobaczyć". Nie trzeba było mi tego dwa razy powtarzać. Nie mam
pojęcia, dlaczego, ale odkąd pamiętam, zawsze chciałam zobaczyć sztorm na morzu
(dla jasności: byle nie ze statku!). Moje życzenie się spełniło, myślę, że z nawiązką.
Wychodzę
z domu. Wieje tak, ze mam problem z otwarciem drzwi od samochodu. Po drodze
czujemy, jak wiatr znosi auto na bok, pojawia się dreszczyk emocji.
..................................................................................................................................................................
Je vais essayer de vous décrire ce
que j'ai vécu il y a deux jours, en sachant que c'est un pari perdu
d'avance. Je tiens à le faire malgré tout, car les photos en
elles-mêmes ne suffiront peut-être pas pour vous faire partager
cette expérience. J'ai pu comprendre pourquoi même les meilleurs photos des
tempêtes ne m'ont famais fait un effet si fort qu'en vrai: rien qu’avoir le son,
cela change tout.
Mon mari revenait du travail sur les
îles par bateau ce jour-ci. Son départ était avancé avec la tempête prévue, mais
il y a quand même eu de grosses conditions en mer. Heureusement, c'était avant
que je voie ce que ça voulait vraiment dire, dépassant largement
ce que j'aurais pû imaginer. Autement, j'aurais sans doute été angoissée
pendant tout son trajet. Un collègue d'Olivier lui a confié n'avoir jamais
vu ça en dix ans de travail sur les îles. Après avoir réjoint le
continent, il m'a appelée en disant: 'Tiens-toi prête, j'arrive dans quelques
minutes et je t'ammène au Conquet, il faut absolument que tu voies ça!' Il ne
fallait pas me le dire deux fois. J'ignore pourquoi, mais j'ai toujours rêvé de
voir la mer déchaînée (mais, je précise : surtout pas depuis un bateau...)
Là, j'aurai été servie !
Je sors de la maison. Ca souffle
autant que j'ai du mal à ouvrir la portière de la voiture. Sur la route, on
sent bien que le vent pousse la voiture, voilà une petite pincée d'adrenaline.
Le Conquet |
Pierwszy
przystanek : La Pointe Saint Matthieu
Dojeżdżamy
do latarni i ruin opactwa, widzę w oddali imponujące fale. Kawałek dalej,
jedziemy droga oddzieloną od oceanu pasem roślinności i, drobiazg,
wysokim, stromym klifem. Tylko ten klif jakby zniknął. Zatkało mnie. Nie byłam
w stanie sobie wyobrazić, że to może tak wyglądać. W normalnych warunkach, gdy
jedziemy tą drogą, ocean jest gdzieś daleko w dole. Teraz mam wrażenie, ze jest
na wysokości drogi. Otwieramy okno od strony kierowcy, robię kilka zdjęć. Nie
jestem pewna, czy wyjście na zewnątrz to dobry pomysł, mam wrażenie, ze woda
może w każdej chwili nas dosięgnąć, jest tak blisko. Jednak wychodzę, szybko
pstrykam kilka zdjęć, wracam. Nie mogę oderwać oczu od tego, co dzieje się
naprzeciw mnie, ale bezpieczniej czuję się w środku.
Première escale: La Pointe Saint
Matthieu
On s'approchant du site, j'aperçois
d'impressionantes vagues au loin. Mais c'est une fois le phare dépassé que je
reste bouche-bée. On suit une route que je connais bien: à gauche, il y a de
l'herbe et la mer se trouve en bas de falaises imposantes. Sauf que là, c'est
comme si les falaises avaient disparu! Elles paraissent minuscules, tellement
la mer est haute. J'ai l'impression qu'elle est au même niveau que la
route, prête à nous emporter. Je ne suis pas convaincue si
sortir prendre des photos est une bonne idée, mais je prends mon
courage à deux mains et je sors. Je rentre vite. Je reste comme hypnotisée par
le ballet de vagues, mais je préfère le regarder de l'intérieur...
Drugi przystanek: kilkaset
metrów dalej, na drodze do Le Conquet
Otwierając
drzwi auta, mam wrażenie, ze zaraz zmiecie mnie z powierzchni Ziemi. Uderza
mnie huk wiatru i rozbijających się fal, jestem zupełnie otumaniona nadmiarem
wrażeń. Wieje tak mocno, ze mam problem z wzięciem oddechu. Nie chcę podchodzić
za blisko klifu, poświęcenie dla zdjęć przekraczałoby granice rozsądku. Próbuję
zrobić kilka zdjęć, wiatr bardzo mi to utrudnia. Zwiewa mi czapkę z głowy, na
szczęście nie w kierunku wody, więc udaje mi się ją dogonić.
Deuxième escale: quelques centaines
de metrès plus loin, sur la route du Conquet
En ouvrant la portière, j'ai
l'impression que le vent pourrait m'emporter. Je suis fouettée par le vacarme
du vent et des vagues, abasourdie par ce mélange d'émotions et d'impressions
physiques très fortes. J'ai du mal à respirer à cause du vent, qui, d'ailleurs,
semble bien s'amuser avec moi en me volant le bonnet. Heureusement, il le
pousse dans la direction contraire de celle de la mer, autrement, je ne lui aurais certainement pas
courru après. Le vent continue à m'embêter: il rend les prises de vue
difficiles.
Trzeci
przystanek: kawałek dalej
Jesteśmy
na najwyższym punkcie klifu (czego w ogóle nie czuć), skąd roztacza
się piekny i zarazem budzący grozę
widok. Po wyjściu z auta ogłusza mnie nadchodząca fala wiatru
i morskiej piany, rozdrobnionej na pyl. Aparat i ja dostajemy znienacka
morski prysznic prosto po twarzy, tutaj ze względu na kierunek wiatru nie da
się zrobić żadnego zdjęcia poza tym jednym wykonanym z samochodu.
Troisième escale: un peu plus loin
sur la route
On s'arrête en haut de la falaise,
mais, à vrai dire, je ne le réalise pas tellement. La vue m'inspire en même
temps l'appréhension et l'admiration devant la force de la nature. Rien que
depuis la voiture, on a l'impression que la mer va se jetter sur nous, ce que
vous voyez sur la photo, la seule que j'ai réussi à prendre dans cet endroit,
car en sortant j'ai récu les embruns en pleine figure et directement sur mon
appareil, ce qui m'a incitée à faire demi-tour tout de suite.
Czwarty przystanek: Le Conquet
Wybieramy
boczną drogę, bo na głównej zrobił się korek, gapiów takich jak my nie brakuje.
Dochodzimy do portu, znów ogromne wrażenie robi na mnie wysoki poziom oceanu.
Wiedziona ciekawością, zbliżam się do murka. Woda w dole, czyli znowu
dziwnie blisko, gotuje się do wrzenia. Bucha para, wszystko się kotłuje.
Nie widzę jednak rozbijających się fal, mam wrażenie, ze w tym momencie to dość
bezpieczny punkt obserwacyjny. Robię zdjęcie i wtem, w ułamku sekundy, wyrasta
nad głową ogromny, biały słup. Dostrzegam go katem oka i od razu pędzę, ile sił
w nogach, na bok, bo wiem, ze nie ma z tym żartów. Woda dosięga mnie
minimalnie, serce bije mocno, na ustach czuję słony posmak.
Quatrième escale: Le Conquet
Przechodzę
kawałek dalej, zatrzymuję się w miejscu z widokiem na port. Przed wiatrem osłania
nas wysoki budynek, jesteśmy w bezpiecznej odległości od portu wraz z innymi
licznymi świadkami tego niecodziennego zjawiska. O ile na początku bałam się o
aparat, teraz wykonuje kolejne fotografie jak w transie. Mam tylko wrażenie, ze
wszystkie będą rozmazane i wiele się na nich nie zobaczy - naprawdę nie
wiem, jakim cudem się udały! Czasem ja sama nie widzę przed sobą nic:
przed nami wszystko jest białe. Białe, rozbijające się o pomost bałwany i biała
piana, niesiona dalej przez wiatr, przeistaczająca się w ogromną białą chmurę.
Wiatr zapewnia nam słony prysznic, prawie tak, jakby padało, odruchowo przymyka
się oczy. Czym prędzej je otwieram, by niczego nie przegapić z tego niezwykłego widowiska. Olivier dostrzega, tuż obok nas, jednego z kapitanów statku, który,
jak cała reszta, robi zdjęcia telefonem.
Je vais un peu plus loin
et je m'arrête en haut du port et gare maritime. Nous sommes abrités du
vent, avec de nombreux autres 'paparazzis', par un grand bâtiment. Olivier
aperçoit un des capitaines de la Penn Ar Bed juste à côté de nous, il prend des
photos comme tout le monde. C'est un excellent point de vue, la distance est sécurisante,
mais rien ne peut nous protéger des embruns. Si au départ j'avais un peu peur
pour l'appareil, je me laisse aller maintenant, complètement hypnotisée par ce
spectacle des éléments. J'ai juste peur que cela ne rende rien sur des images,
que tout soit flou, car, par moments, moi-même je ne vois rien, que du blanc
devant moi. Des éclaboussures de vagues, de l'écume, des embruns devenant de
gros nuages qui nous cachent tout.. je me demande vraiment comment j'ai pu
avoir des images nettes dans ces conditions. Un arrosage bien salée est
assurée par le vent, ce qui me fait fermer les yeux de temps à autre. Je les
rouvre vite, car je ne veux rien rater.
Na
pewno długo nie zapomnę widoku tych miejsc, które dobrze znam, a które pokazały
mi tego dnia swoje nowe oblicze, wykraczające poza ramy wyobraźni. Nie zapomnę
ogłuszającego huku fal, tworzących się na moich oczach bałwanów, falującej
tafli oceanu. Nigdy nie czułam takiej bliskości i potęgi żywiołu.
Przyznaję, że mrozi to krew w żyłach, ale jednocześnie fascynuje.
Je suis certaine de ne pas oublier
cette nouvelle facette des endroits que je connais bien. Je vais
garder le souvenir du bruit des vagues, de la houle, de la surface toute
agitée de la mer. Jusqu'à présent, je n'avais jamais vu ni senti une telle
force et proximité des éléments en furie, cela m'a donc vraiment marquée. J'avoue
que c'est terrifiant et fascinant tout à la fois...
Piekno tego zywiolu jest przerazajace i niesamowite. Przez lata wielokrotnie bywalam nad Atlantykiem rowniez zima i niejeden sztorm (tez nie ze statku) widzialam… Niemniej jednak to byly dzieciece zabawy w stosunku do tego co udalo ci sie sfotografowac … Brak mi slow by to okreslic , zaden przymiotnik mi nie pasuje :)
ReplyDeleteTo musiało być niesamowite!!! Też chciałabym zobaczyć to na własne oczy. Ale uważajcie na siebie! Pozdrawiam:)
ReplyDeleteC'est vraiment extrêmement impressionnant!
ReplyDeleteNiesamowite zdjecia! Gratuluje odwagi! Ja pewnie zabarykadowalabym sie z cieplym domu:)
ReplyDeleteWow, faktycznie robi przerażające wrażenie...
ReplyDeletewow, ale świetny reportaż :) co za zdjęcia! ja bym chyba umarła ze strachu!
ReplyDeleteMoże i przerażające, ale widok piękny :)
ReplyDeleteWczoraj na M6 widziałam reportaż o Bretanii i to, co ten żywioł jest w stanie zrobić, wykracza poza nasze wyobrażenia. Bardzo współczuję wszystkim tym, którzy od tygodni próbują uratować to, co woda jeszcze nie zdążyła zabrać... Oglądając zdjęcia w ciepłym domu, chyba nie do końca zdajemy sobie sprawę, co one tak naprawdę przedstawiają... Ps. Wpis świetny!
ReplyDeleteSkoro zdjęcia są tak niesamowite...to po prostu zazdroszczę Ci widoku w pełnej krasie.
ReplyDeleteOn sentirait presque les embruns en regardant tes photos!!!
ReplyDeleteUwielbiam takie klimaty! Zdjęcia fantastyczne! Zwłaszcza to z samym morzem (przystanek czwarty) i z fotografami. Pozdrowienia!
ReplyDeleteTrès impressionnant, tes photos sont splendides !
ReplyDeleteNiesamowite wrażenie robią te zdjęcia. Groźnie to wygląda.
ReplyDeleteEn effet, c'est très évocateur d'avoir les commentaires en même temps que les photos.
ReplyDeleteça soufflait fort ;)
ReplyDelete