Nie
bez powodu zazwyczaj pokazuję Wam spokojne, błękitne lub turkusowe
oblicze oceanu- właśnie takim sama widzę go najczęściej.
Oczywiście zdarzyło mi się też kilkakrotnie podziwiać ogromne
fale, czasem nawet z pokładu statku, ale sami rozumiecie, że akurat
wtedy nie w głowie było mi wyciąganie aparatu- patrzyłam raczej z
podziwem na białe bałwany, walcząc jednocześnie z sercem
podchodzącym do gardła (na szczęście dla mnie i dla
współpasażerów- skutecznie).
Ce
n’est pas sans raison que je vous montre habituellement l’océan
plutôt calme, de couleur bleu ciel ou turquoise, car dans la plupart
des cas, je le vois moi-même comme tel. Evidemment, j’ai déjà eu
l’occasion d’admirer également de grosses vagues – et ce même
depuis le bord du bateau- mais vous comprendrez sans doute que ce
n’était pas le moment idéal pour moi de penser aux photos.
J’essayais plutôt de me concentrer sur la beauté du paysage et,
accessoirement, de maîtriser le mal de cœur pour éviter les
désagréments à mes covoyageurs et à moi-même : avec du
succès, heureusement.
Co
innego podziwianie rozszalałego oceanu z bezpiecznego lądu- wtedy
jestem pierwsza w kolejce! Ostatnim razem, podczas bardzo
silnego sztormu, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Jednak
wichura była wtedy nieziemska a do tego deszcz zacinał tak, że
niestety ledwo co widziałam a zdjęcia robiłam na ślepo – jakimś
cudem wyszły jednak całkiem nieźle, możecie ocenić sami tutaj.
Cependant,
regarder l’océan en rage depuis la terre ferme, c’est tout autre
chose et là, je suis la première volontaire ! La dernière
fois que je fus témoin d’une tempête, j’étais plus
qu’impressionnée, mais les éléments étaient tellement forts
qu’on ne pouvait pas vraiment y voir clair : le vent
extrêmement puissant et une pluie aveuglante étaient également
handicapants pour la prise des images. Par miracle, je ne les trouve
pourtant pas trop mauvaises, je vous laisse juger par vous-mêmes ici.
Niedawno,
podczas listopadowej przechadzki widoczność była dużo lepsza i
mimo silnego wiatru, można było spokojnie podziwiać gniew oceanu w
pełnej krasie. Łutem szczęścia znaleźliśmy się w dobrym
miejscu w dobrym czasie: bo przylądek La Torche w południowej
części Finistère, a dokładniej mówiąc, w Le Pays Bigouden,
jest wymarzony do obserwacji fal. Ta plaża to raj dla surferów –
głównie z tego słynie.
Notre
récente balade a été bien différente : la pluie nous a
épargnés et l’horizon n’était pas bouché. Quelle chance de
s’être retrouvés au bon endroit au bon moment : on peut
difficilement rêver mieux que la pointe de la Torche dans le Pays
Bigouden pour l’observation des vagues ! Ce spot de surf, le
paradis des surfeurs, est aussi prisé des amateurs de balades à
pieds.
Idąc
z parkingu przez wydmy i plażę (ogromną tym bardziej w trakcie
odpływu), zbliżając się do punktu widokowego, słychać było
głośny, zdecydowany i nieco złowrogi szum fal a w oddali
widać było pianę niczym gotujące się mleko. Z każdym krokiem
naprzód widoki były bardziej spektakularne- do tego nawet ptaki
czasem mi zapozowały do zdjęcia!
En
s’approchant de la pointe et en passant par les dunes et la plage
vraiment étendue- encore plus cette fois à marée basse- on entend
déjà un fort bruit de vagues et on aperçoit au loin de
la mousse, on dirait du lait qui bout. Avec chaque pas en avant, les
vues devenaient de plus en plus spectaculaires et parfois j’ai eu
la chance de capter en prime un oiseau.
Po
lewej stronie przylądka rozpościera się widok na Penmarc’h i
Saint Guénolé.
A
gauche de la Torche, on a une belle vue sur Penmarc’h et, encore
plus au loin, Saint Guénolé.
Tłumów
podczas naszego spaceru nie było, dlatego, że była to niedziela w
południe, a więc ‘święta’ pora posiłku. Nasz obiad tym razem
musiał poczekać – trzeba było mnie poganiać, bo na ocean
mogłabym patrzeć godzinami, Wy też? Zapominam wtedy o wszystkich
przyziemnych sprawach, takich jak głód.
Si
on n’a pas croisé la foule lors de notre balade, c’est parce
que c’était un dimanche midi! Le repas a bien dû nous attendre
cette fois-là, car je ne vois pas le temps passer en regardant
l’océan et ça me fait tout oublier, y compris la faim. C’est
pareil pour vous ?
Teren
spacerowy, z którego można podziwiać skały i wodę, wygląda tak:
Et
voilà à quoi ça ressemble, les sentiers desquels on peut jeter un
coup d’œil sur la mer.
Ostatni
rzut oka na fale…
Quelques
clichés pour finir…
...ale
tak naprawdę to jeszcze nie koniec – za jakiś czas pokażę Wam
kolejną porcję zdjęć, bo na moment wyszło słońce i kolory
wokół nas były wtedy zupełnie inne. Ale o tym następnym razem.
…
mais
à vrai dire, il y en aura encore quelques-uns une autre fois!
Tak plastycznie to opisałaś, że prawie usłyszałam huk fal. Cudowne zdjęcia! Pozdrowienia, Asia
ReplyDeleteAle się cieszę! Dziękuję!
DeleteJa tutaj widzę ogromny dynamizm tych zdjęć. Jest w nich coś ogromnego, strasznego - co ukazuje potęgę siły natury. Super zdjęcia :) !
ReplyDeleteDziękuję pięknie!
DeleteUn océan déchaîné est toujours un spectacle magique et impressionnant!
ReplyDeleteUwielbiam patrzeć na morze i ocean! Zdjęcia+opis i znowu byłam w Bretanii :)
ReplyDeleteWspaniałe zdjęcia! Jestem zakochana w morzu i oceanie miłością absolutną oraz dozgonną, więc ten wpis to balsam na moje stęsknione za wodą serce :))
ReplyDeletePrzypomniał mi się mój spacer na La Pointe du Raz. Szkoda tylko, że nie było wtedy sztormu, to by dopiero było przeżycie! :)
ReplyDelete