
Lubię
poznawać nowe zakątki Bretanii, ale nie mam też nic przeciwko
powrotowi do miejsc, które już widziałam, zwłaszcza, że każdy
pobyt niesie za sobą nowe wrażenia. Camaret-sur-mer odwiedziłam po
raz pierwszy w 2010r. i odkąd trzy lata temu zamieszkaliśmy
praktycznie naprzeciwko (dzieli nas „tylko” morze), to miejsce
często „chodziło mi” po głowie, chciałam tam wrócić. Jednak
jakoś nigdy się nie składało, do czasu, kiedy w sierpniu
odwiedziła mnie przyjaciółka z Barcelony, zrobiłam sobie tydzień
urlopu i na jeden z dni zaplanowałyśmy wycieczkę właśnie tam.
Wizyty gości to świetna motywacja do odkrywania okolic na nowo- i w
moim przypadku sprawdza się ta zasada.
J’aime
découvrir de nouveaux endroits en Bretagne, mais en même temps,
cela ne me dérange absolument pas de retourner là où j’ai déjà
été, d’autant plus qu’à chaque fois les impressions sont un
peu différentes. Quant à Camaret-sur-mer, je l’ai connu en 2010
et depuis qu’on habite pratiquement en face (cela fait trois ans),
j’ai souvent pensé y aller, mais cela ne s’est pas fait jusqu’au
jour où une amie de Barcelone est venue me voir cet été. J’ai
pris une semaine de vacances pour l’occasion : forcément, ça
aide à bouger et on doit dire que le fait d’avoir des invités,
c’est une excellente motivation de revisiter les environs. On a
donc prévu de passer une journée à Camaret et nous voilà
parties !


Nasza
podróż do miasteczka była pełna przygód, ponieważ wybrałyśmy
się tam komunikacją miejską. Zerwałyśmy się prawie skoro świt,
by najpierw dojechać autobusem do Brestu, tam na dworcu poczekałyśmy
godzinę przy kawie i wsiadłyśmy w autokar do Camaret. Sieć
połączeń autobusowych nie jest w Bretanii zbyt rozbudowana
(chociaż w sezonie jest trochę lepiej) i trzeba bardzo dokładnie
sprawdzać rozkład jazdy: uważać na wszelkie odnośniki i przypisy
drukowane drobnym maczkiem. Mimo że zazwyczaj kilkakrotnie upewniam
się, czy wszystko gra, jakimś cudem przeoczyłam taki „drobiazg”,
że w środy autokar kursował inaczej niż w inne dni robocze- uroki
Francji. Na całe szczęście usłyszałam rozmowę kierowcy z inną
pasażerką, podczas której wspomniał, że ostatni autobus odjeżdża
o 12:30. Miałyśmy więc (po prawie 1,5h jazdy w jedną stronę)
tylko około dwóch godzin na zwiedzanie miasteczka, jeśli nie
chciałyśmy utknąć tutaj do następnego dnia…
Notre
périple était parsemé d’aventures, car on a pris le transport en
commun pour s’y rendre. On s’est levées aux aurores pour prendre
d’abord le car Plougonvelin-Brest, attendre ensuite une heure à la
gare et monter dans le car en direction de Camaret. Bien que je sache
déjà par expérience qu’il faut vérifier tous les détails
concernant les horaires, cette fois, je n’ai pas remarqué (ce que
je ne m’explique vraiment pas) que le mercredi, le car fonctionnait
différemment que les autres jours de la semaine. Heureusement que
j’ai entendu le chauffeur expliquer à une dame que le dernier bus
partait de Camaret à 12h30, parce que sinon, on y serait restées
coincées jusqu’au lendemain... Bref, il n’y a aucun doute que
rien ne vaut le déplacement en voiture en Bretagne, sauf que ce
n’était pas possible pour nous ce jour-là.




Oczywiście
z początku byłam poirytowana całą sytuacją, jednak, gdy tuż po
wyjściu z autokaru poczułam na skórze zimny i
mocny wiatr, stwierdziłam, że może i dobrze się stało.
Camaret-sur-mer to mała mieścina i dwie godziny spokojnie
wystarczyły nam na obejrzenie najważniejszych atrakcji. Na
późniejszą część dnia planowałam pierwotnie spacer wzdłuż
wybrzeża, który musiałyśmy odpuścić, ale jeśli udajecie się
tam autem (co polecam), absolutnie nie poprzestawajcie na Camaret i
koniecznie pojedźcie w głąb Półwyspu Crozon, gdzie czeka na Was
mnóstwo innych cudów- warto spędzić tam (przynajmniej jeden) cały
dzień.
Au
départ, j’étais frustrée par la situation (on venait de faire
une heure et demie de route de Brest, tout cela pour deux heures de
visite), mais en descendant du car, quand j’ai senti le vent,
particulièrement froid et fort, sur la peau , je me suis dit que ce
n’était finalement pas très grave. En fin de compte,
Camaret-sur-mer est une petite ville portuaire et cette courte
période de temps s’est avérée suffisante pour voir les
incontournables. On a dû renoncer à la balade sur le sentier
côtier, initialement prévue, mais si vous avez plus de temps et
surtout une voiture à disposition, ne vous arrêtez pas qu’à
Camaret et poursuivez la découverte de la splendide Presqu’île de
Crozon.


Co
ciekawe, z poprzedniej wizyty w porcie zapamiętałam wszystko oprócz
„cmentarzyska statków”. Wiedziałam, że znajduje się ono w
Camaret, ale byłam przekonana, że na własne oczy go nie widziałam.
Pamięć mnie na pewno zawiodła, ponieważ na drodze do kaplicy
i wieży obronnej (które utkwiły mi w pamięci), nie da się
wraków statków nie zauważyć. Przyznam, że tym razem to właśnie
one zrobiły na mnie największe wrażenie – być może dlatego, że
całą resztę kojarzyłam dużo dokładniej.
Ce
qui m’a vraiment surpris, c’est que je n’avais aucun souvenir
du cimetière des bateaux de ma visite précédente. Je savais qu’un
tel endroit s’y trouvait, mais j’étais persuadée qu’il devait
être situé plus loin du port. En fait, non, pas du tout :
c’est impossible de le manquer car il se trouve sur le chemin
menant à la chapelle et à la tour Vauban. Cette fois, ce sont
justement ces bateaux qui m’ont marquée le plus, autant vous dire
que là, je les ai bien regardés !


Nie
wiem, jak Wy to odbierzecie, ale na mnie zardzewiałe kadłuby nie
sprawiły przygnębiającego wrażenia- wręcz przeciwnie, wydały mi
się malowniczą ciekawostką. Na pewno miało w tym swój udział
słońce, które w międzyczasie wyszło zza chmur (i wiatr też się
uspokoił), przeganiając ponurą atmosferę- na tle błękitnego
nieba wszystko wygląda przecież ładniej.
Je
me demande comment vous allez le percevoir, mais moi, je ne trouve
pas que les coques de bateaux rouillées fassent une triste
impression, je les considère plutôt comme pittoresques dans ce
paysage. J’imagine que le soleil n’y était pas pour rien non
plus, car en général le ciel bleu fait vite fuir la morosité et
rend tout plus joli, non ?






W
sąsiadującej z „cmentarzyskiem” kaplicy- Chapelle de
Rocamadour- znajdziemy za to zupełnie inne statki: te piękne,
kolorowe modele to ex-vota (podarki wiernych ofiarowane w zamian
za wysłuchane modlitwy). Kościół jest skromny, ale urokliwy.
Dans
la chapelle de Rocamadour, située juste derrière le ‘cimetière’
des bateaux, se trouvent d’autres bateaux: cette fois, ce sont de
beaux ex-voto. A part cela, l’église est plutôt modeste, mais
très charmante.






Kawałek
dalej znajduje się znany zabytek: wieża obserwacyjna z XVIIw.
projektu Vaubana, którego to fortyfikacje (ściślej mówiąc,
dwanaście z nich, w tym wieża z Camaret) zostały wpisane w 2008r.
na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Après
l’église, il ne faut surtout pas manquer la Tour Vauban datant de
XVIIème siècle, qui fait partie des douze monuments de cet
ingénieur militaire inscrits sur la liste du patrimoine mondial de
l’UNESCO.


Po
zapoznaniu się z zabytkami warto oczywiście zająć się
kontemplowaniem morza, co z chęcią uczyniłyśmy. Dodatkowo,
nigdzie nie widziałam tylu piramidek z kamieni ustawianych przez
turystów, co tutaj.
Après
la visite, c’est toujours plaisant de contempler la mer, ce qu’on
a fait avec plaisir. En plus, je n’ai jamais vu autant de cairns
qu’ici !










Poza
tym w Camaret jest sporo wystaw malarskich, nam niestety nie udało
się już ich odwiedzić, jednak dzięki temu, że nagle zwolniło
się nam popołudnie, pojechałyśmy z Brestu pociągiem do
Landerneau na wystawę czasową dzieł Chagalla, która nas zupełnie
oczarowała (trwa do 1.listopada, gorąco polecam). Byłam też
(pozytywnie) zszokowana ilością ludzi, którzy przyszli w ten
sierpniowy dzień obejrzeć wystawę. Kolejka wiła się na zewnątrz
budynku a przed każdym obrazem stała gromadka osób. Trochę
męczące, ale jakie budujące! Wracając jednak do Camaret-sur-mer,
warto tam wstąpić, będąc w okolicy. Półwyspep Crozon to
naprawdę perełka, inne jego oblicza możecie obejrzeć tu i tutaj,
a to jeszcze nie koniec wpisów na jego temat.
Je
crois qu’à Camaret, il y a également un bon nombre d’ateliers
d’artistes et des expositions de peinture. Faute de temps, nous
n’avions pas pu les voir lors de notre passage, néanmoins, grâce
à notre après-midi soudainement libérée, on a pu prendre le train
de Brest à Landerneau et y découvrir l’excellente exposition
des œuvres de Chagall. Elle est ouverte jusqu’au 11 novembre et si
vous pouvez y aller, n’hésitez vraiment pas ! Ce jour-là,
fin août, la quantité de personnes présentes m’a (positivement)
choquée. Je crois n’avoir jamais vu autant de monde dans un musée,
c’était un peu fatigant, mais en même temps, vraiment édifiant !
Et pour revenir encore à Camaret, je pense que c’est intéressant
d’y faire une escale et surtout, je recommande à chacun de
découvrir la Presqu’île de Crozon. Camaret est seulement une de
ses très nombreuses facettes, d’autres à voir ici et là, et dans
les articles à venir...

Super zdjęcia, a te wraki wyglądają niesamowicie!
ReplyDeletewww.xgetflowx.blogspot.com
Dziękuję, cieszę się, że Ci się spodobały !
DeleteJe les adore ces épaves de langoustiers, de jour comme de nuit elles sont tellement photogéniques!!!
ReplyDeleteDommage que vous n'ayez pas pu rester plus lobngtemps... Il y a aussi une liaison maritime de Brest à Camaret, je ne sais pas si c'est plus rapide que le bus, mais le voyage est fort sympathique...
Nathalie
Merci Nathalie pour l'info, on savait pour le bateau, mais cela servira peut-être à quelqu’un d’autre (j'avais en effet oublié d'en parler). La traversée doit d’ailleurs être trѐs pittoresque ! :)
DeleteUn port que j'ai adoré découvrir lors de ma visite de la presqu'île il y a bientôt deux ans. Avec un coup de coeur pour le cimetière de bateaux!
ReplyDeleteTak na oko.... 1500% mojego klimatu! Bosko!
ReplyDelete