Wróciliśmy z urlopu, było
wspaniale! Zanim przebrnę przez tonę zdjęć z Wenecji, opiszę Wam urokliwe
miejsce, w którym zatrzymaliśmy się, wracając z lotniska –lecieliśmy z Nantes,
co oznaczało dodatkowych kilka godzin drogi autem od Brestu, ale i tak urządzało
nas to bardziej niż Paryż. Oczywiście zapowiedziane wcześniej artykuły pojawią
się już niebawem na blogu, ale wcześniej mała niespodzianka w postaci Le Bono.
Je suis de retour après de
superbes vacances! Avant de me mettre à trier les photos de Venise (et je vous
assure que j’ai de quoi faire...) et de publier les articles promis dans le
billet précédent, voici une petite surprise morbihannaise aujourd’hui ! Comme
nous n’avons pas souvent l’occasion d’aller dans ce département, nous avons
profité de notre retour de l’aéroport de Nantes pour faire une petite halte au
Bono.
Olivier zachwalał mi ten port, z
którego ma świetne wspomnienia: kiedyś przypłynął tu z kolegą statkiem i
spędzili fantastyczny czas na festiwalu muzyki irlandzkiej. Zabawnym
zrządzeniem losu, i w ten weekend trafiliśmy tam na kolejną edycję tego festiwalu:
muzyków było wszędzie pełno, jednak podejrzewam, że najlepsza atmosfera panuje tam dopiero wieczorem.
Olivier a des très bons
souvenirs liés à ce charmant port, il y est arrivé un jour en bateau avec un
ami et ils y ont passé de très bons moments lors du festival de la musique
irlandaise. Par coïncidence, le week-end de notre passage, il y avait ce
festival également : on a croisé des musiciens un peu partout, mais je
pense que la meilleure ambiance devait être là-bas en soirée.
My jednak nie zabawiliśmy tam
długo, był to krótki spacer na rozprostowanie nóg i ponowne nasycenie oczu
typowymi kolorami Bretanii.
Nous ne sommes cependant pas
restés longtemps, c’était une courte pause agréable avant de reprendre le chemin
pour Brest, qui nous a permis de replonger dans notre univers bretons avec ses
couleurs et éléments de décor typiques.
Przyznam, że Le Bono nie urzekło
mnie w takim stopniu jak znajdujący się niedaleko przepiękny port Saint-Goustan
(o którym pisałam wcześniej tutaj, zajrzyjcie koniecznie), ale cieszę się, że
się tam zatrzymaliśmy: odkrywanie kolejnych zakątków Bretanii sprawia mi
niezmiennie ogromną frajdę.
J’avoue que le Bono ne m’a
pas plu autant qu’un autre petit port se trouvant à la proximité: Saint-Goustan
(que j’avais décrit ici et qui vaut vraiment un coup d’œil !), mais je suis
contente de m’être arrêtée pour le voir : découvrir de nouveaux coins de
Bretagne reste un grand plaisir que j’apprécie au même degré que les voyages
plus lointains.
Całkiem przyjemnie wygląda ten nieduży porcik :-) A takie domy obrośnięte bluszczem zawsze mnie urzekają :-)
ReplyDeleteJe ne connaissais absolument pas Bono. Merci de me l'avoir fait découvrir !
ReplyDeleteC'est avec plaisir! :)
DeleteMiasteczko sprawia sympatyczne wrażenie, a budynki wyglądają jak z bajek Disney'a ;) Pozdrawiam
ReplyDeleteCiekawe skojarzenie! :)
DeleteJe ne connais pas du tout mais, même si cela n'a pas le charme de Saint-Goustan, cela a l'air très agréable!
ReplyDeleteOui, je pense aussi, bien que je n'y aie passé qu'un instant!
Delete