W ten weekend odbyła się w
Breście druga edycja ciekawego wydarzenia, „Binz Market”. W zeszłym roku
dowiedziałam się o nim po fakcie, więc teraz śledziłam informacje na portalach
społecznościowych wcześniej, by go nie przegapić. „Bin’s” oznacza po francusku
bałagan, ale tutaj mamy do czynienia z bardzo artystycznym nieładem. Pomysł
jest taki, by co roku Binz, rodzaj kiermaszu, odbywał się w innym, nietypowym
miejscu i aby za każdym razem można było spotkać tam nowe osoby: lokalnych
artystów, rzemieślników, plastyków, stylistów, muzyków itd: łącznie w tym
roku było na miejscu 45 wystawców. Na motyw przewodni wybrano cyrk a wszystko
odbyło się w sporych rozmiarów…parkingu podziemnym telewizji Tébéo. Miejsce
było utrzymywane do końca w tajemnicy: ujawniono je na kilka dni przed akcją.
Do parkingu prowadziły namalowane kredą na ziemi strzałki. Zobaczcie, jak w środku
zaaranżowano przestrzeń.
Ce week-end, j’ai eu l’occasion de
découvrir le Binz Market à Brest .
Comme j’ai manqué la première édition de cet événement inédit l’année dernière,
je me tenais bien informée cette fois-ci via les réseaux sociaux pour ne rien
rater. Car il y a des surprises et le suspens y est au rendez-vous: tout est
dévoilé progressivement, y compris l’endroit où a lieu l’événement qui a été
communiqué juste à quelques jours du jour J. Créateurs locaux, 45 cette année
(en tout genre: designers, stylistes, artistes, créateurs, plasticiens, artisans
et musiciens) qui exposent sur ce marché éphèmere et son lieu
changent à chaque fois. En octobre 2014, on s’est donc rendus au
parking sous-terrain de la Tébéo et le chemin nous a été indiqué par les
flèches dessinées par terre à l’aide de la craie, ce qui a déjà laissé
imaginer le caractère décalé de tout l’événement. Le thème de cette année était
le cirque et la déco le réflétait bien.
Moim zdaniem surowy, nieco
industrialny klimat świetnie wydobywał całe mnóstwo kolorów i kształtów
zgromadzonych na stoiskach i dekoracjach. Centralne miejsce zajmowało stoisko
sklepu Tilt, który współtworzy kilkunastu artystów zajmujących się rękodziełem
i który dobrze znacie już z bloga. Bardzo ucieszyłam się, ponownie trafiając na
przesympatyczne dziewczyny Virginie i Maïlys, z którymi miałam okazję
rozmawiać w butiku, robiąc zdjęcia na bloga.
A mon avis, ces
intérieurs sobres à l’ambiance un peu industrielle se coordonnaient
à merveille avec tout ce ‘binz’ de couleurs et de formes: cela les
faisaient ressortir. Un emplacement central, visible dès le premier coup d’œil,
a été occupé par le magasin brestois de créateurs, Tilt, que vous connaissez
déjà bien après mon billet sur le sujet. J’étais ravie d’être tombée encore une
fois sur Virginie et Maïlys, les créatrices très sympathiques que j’avais rencontrées à la boutique.
Ich przedmioty niezmiennie
przykuwają moją uwagę, tym razem wyszłam z ręcznie robionymi mydełkami lokalnej
marki Route*Mandarine, dostrzeżecie je na poprzednich zdjęciach (wcześniej
kupiłam ich kilka na prezent, teraz pierwszy raz dla siebie) i kalendarz
ścienny z ilustracjami Fanny Brulon, który mnie zachwycił. Próbkę talentu Fanny
możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej: obrazek obok lampy (która swoją drogą też
bardzo mi się podoba) jest jej autorstwa. Na innych stoiskach można było
podziwiać między innymi unikatowe, ręcznie szyte ubrania, biżuterię, drobiazgi
do domu i dekoracje. Moja relacja fotograficzna nie jest wyczerpująca,
dlatego że zdjęcia powstały przy okazji: popołudnie spędzałam
w towarzystwie dwóch bliskich koleżanek, również bretońskich blogerek:
Florence z bloga Lady Breizh i Marie (autorki strony Marie cuisine pour 6) i
nie chciałam, by musiały za długo czekać, aż zrobię zdjęcia. Podejrzewam, ze
idąc tam sama, spędziłabym długie godziny na fotografowaniu każdego drobiazgu
i wydałabym fortunę, buszując dokładnie na każdym stoisku, także całe
szczęście, że miałam towarzystwo!
Les beaux objets
disponibles chez Tilt m’ont encore fait rester les admirer pendant un bon
moment. Cette fois-ci, j’a encore pris les savons de la marque Route*Mandarine (que
je connaissais déjà pour en avoir offert plusieurs, mais là, je voulais les
tester moi-même) et un superbe calendrier illustré par Fanny Brulon. Vous
pouvez avoir un aperçu de son style de dessin sur la photo ci-dessus, sur le
tableau à côté de la lampe, qui me plaît beaucoup d’ailleurs aussi. Sur
d’autres stands, on pouvait admirer entre autres des vêtements de créateurs,
des bijoux, des objets de déco. Mon reportage photo n’est pas exhaustif car
étant accompagnée de mes copines #Breizhblogueuses Florence (aka Lady Breizh) et
Marie (auteur du blog Marie cuisine pour 6) je me voyais mal me consacrer
uniquement aux photos qui ont donc
été secondaires pour moi cet après-midi-là. Heureusement que mes copines étaient là, car
sinon, j'aurais sans doute passé de longues heures à vouloir photographier
chaque detail et surtout j'y aurais dépensé une fortune, en prenant le temps de tout
regarder...(trop de tentations!)
Binz Market to raj dla osób,
które tak jak ja lubią oryginalne ubrania, także z drugiej ręki i których
nie odstrasza długie przeglądanie zawartości wieszaków w poszukiwaniu jednej perełki.
Znalazłam sobie takie dwie: zielony żakiet i chabrową wełnianą ramoneskę (stosunek
jakości do ceny nieporównywalnie lepszy niż w sieciówkach) u tych przesympatycznych
dziewczyn ze zdjęcia poniżej, które ze swoim sklepem Du Chaos Naissent les Etoiles wystawiają się na różnych wydarzeniach, nie mając stacjonarnego sklepu.
Binz Market s’est
avéré être comme un paradis pour les personnes qui, comme moi, aiment les
vêtements originaux, parfois vintage, parfois de deuxième main. J’ai d’ailleurs
déniché deux perles rares: un perfecto en laine bleu et une veste verte, chez
ces filles super sympas de la photo ci-dessous. Elles tiennent la boutique Du Chaos Naissent les Etoiles que vous pouvez trouver lors de diverses ventes
éphèmeres. J’adore ce genre de trouvailles également pour le rapport
qualité-prix qui y est bien meilleur que dans les magasins de chaîne.
Marie sprawiła sobie piękny komin
i broszkę u Marion Bréhier (zdjecie powyżej), działającej pod szyldem I was made by. Zajmuje się ona zarówno akcesoriami jak i tapicerką. Ucięłyśmy sobie z
nią sympatyczną pogawędkę i okazało się, że jesteśmy prawie sąsiadkami, więc
podejrzewam, że będzie jeszcze okazja się zobaczyć.
Marie a flashé sur un
joli foulard assorti à une broche de chez Marion Bréhier, dont la marque s’appelle ‘I was made by’ et qui
fait aussi bien des accessories que de la tapisserie d’ameublement. On a parlé
un instant avec elle et j’ai découvert qu’elle était presque ma voisine: j’espère
la revoir à une autre occasion.
Na Binz Market znalazło się też
coś dla miłośników sztuki a nawet słodkości czy wytrawnych przysmaków! Dzieci
miały swój kącik, można było też w ramach chwili dla siebie oddać się w sprawne
ręce wizażystki i stylistki fryzur. Myślę, że każdy mógł znaleźć tam coś
dla siebie, ja spędziłam świetne babskie popołudnie. Jedynym minusem była dla
mnie głośna, nieco męcząca muzyka serwowana przez DJ-ów, ale to oczywiście
kwestia gustu. Już teraz jestem bardzo ciekawa, co organizatorzy zaserwują nam
w przyszłym roku!
Je pense que parmi toutes
les curiosités présentées au Binz Market, chacun a pu trouver son bonheur. On a
pensé aux enfants, aux gourmands, aux amateurs de l’art. Il y avait aussi une
possibilité de s’offrir un instant beauté avec une séance maquillage. Pour ma
part, j’y ai passé une excellente après-midi avec les copines, j’ai fait de
belles rencontres et trouvailles et je trouve qu’il y régnait une ambiance
très agréable et décontractée. Seul petit bémol pour moi: de la musique forte
et un peu fatiguante servie par les DJ’s, mais cela dépend des goûts et j’en ai
fait abstraction. J’ai déjà hâte à l’édition suivante!
Zazdroszczę możliwości uczestniczenia w takich wydarzeniach. A najbardziej z tego wszystkiego zachwyciły mnie buty, jak to babę ;)
ReplyDeleteRzeczywiście jak pojawi się okazja (co u mnie też nie zdarza się często), to chętnie uczestniczę w takich spotkaniach, wiedziona ciekawością!: )
DeleteUn très chouette salon qui devait permettre de faire plein de belles découvertes!
ReplyDeleteDla mnie takie kiermasze z produktami handmade itp to nic ciekawego. Sztuka współczesna generalnie też do mnie nie trafia. Chociaż na te mydełka pewnie bym się pokusiła. :) W sumie fajnie, że coś takiego się odbywa. Mam takie wrażenie, że we Francji częściej i łatwiej trafić na tego typu wydarzenie niż w Polsce, nawet w dużych miastach. Mam koleżanki, które interesują się podobnymi klimatami i już nie raz ubolewały, że brakuje im takich wydarzeń. Nie to, żeby ich u nas wcale nie było, ale ciężko o to.
ReplyDeleteMyślę, że zależy o jakim aspekcie tego wydarzenia rozmawiamy i że w Polsce podobnych akcji nie brakuje. Dostęp do kultury i sztuki jest moim zdaniem we Francji faktycznie lepszy i łatwiejszy, natomiast jeśli chodzi o inną atrakcję tego wydarzenia, czyli ciekawe ubrania z drugiej ręki, to uważam, że bez porównania łatwiej zaopatrzyć się w nie w Polsce.
Deleteça m'a fait tellement plaisir de vous y voir toutes les deux!!! On se revoit bientôt :) Des bisous
ReplyDeletePlaisir partagé!:)
DeleteGénial! J'adore ce genre d'évènement! Que de belles choses!
ReplyDeleteMerci Kasia de les partager!
C'est avec plasir!
DeleteSuper ce reportage photo !
ReplyDeleteRavie de t'y avoir croisé de nouveau...
Maïlys
Merci Maïlys! C'était un plaisir pour moi aussi!
Delete