Sen o lecie bez końca / Le rêve d’un été sans fin

Ostatnio każdego dnia przecieram oczy ze zdumienia. Wydaje mi się to zbyt pięknie, by trwać. Czuję jednak namacalnie, że to nie sen, a prawda: palące niczym w środku lata słońce nie pozwala skupić się na pracy, sięgając bezczelnie aż do mojego biurka a ciało odmawia przesiadywania przed komputerem, wyrywając się ze wszystkich sił na dwór. Zamiast przerwy na kawę jest więc przerwa na plażę. I tak prawie codzienne. Najpierw ostrożnie: tylko zamoczę stopy, a potem śmielej: jak to możliwe, że woda jeszcze wciąż ciepła? Zanurzam się zupełnie, czuję się jak dziecko, które wygrało los na loterii: jeszcze ten jeden raz się udało! Już dobrych parę razy kąpałam się „ostatni raz” w sezonie, w tym dzisiaj, drugiego października, a do morsa mi daleko.

Ce dernier temps, j’ai du mal à croire mes yeux: tout cela me paraît trop beau pour être vrai et pour durer. Pourtant, j’ai des preuves presques palpables que ce n’est pas que mon imagination. Quand les rayons de soleil arrivent jusqu’à mon bureau, je me plunge dans une ambiance idyllique qui m’empêche de travailler. Ce petit air de vacances me rend impossible la rédaction de nouveaux articles, car en restant devant l’écran j’ai l’impression de gâcher une chance qui m’a été donné, celle de vivre encore une belle journée estivale. Il y a donc une pause-plage au lieu d’une pause-café dans la journée. A chaque fois, c’est la même chose: je pense juste me tremper les pieds et au final, je cède à la tentation d’une baignade. Moi qui suis plutôt frileuse, je n’aurais jamais imaginé me baigner dans la mer le 2 octobre. Et pourtant, cela a été la cas bien que j’aie déjà cru avant à plusieurs reprises que c’était sans doute cela, la dernière fois que je me baignais.
Cały wrzesień, który umknął mi gdzieś niepostrzeżenie, był jak prezent od losu. Letnie rzeczy, które przezornie chciałam schować w głąb szafy, służyły mi codziennie. Nie mam dużo wolnego czasu, ale każdą chwilę dla siebie starałam się spędzać na łonie natury, ciesząc oczy na zapas nasyconymi kolorami i rozkoszując się zapachem lata wciąż unoszącym się w powietrzu.

Tout le mois de septembre a été comme un cadeau de la part du ciel. A la rentrée, j’ai voulu ranger mes affaires de l’été et heureusement que je ne l’aie pas fait: elles m’ont servi tous les jours. Je n’ai pas beaucoup de temps libre, mais j’ai essayé de profiter de chaque instant pour aller prendre de l’air, puiser des forces dans la nature, m’émerveiller de ces couleurs si intenses et de ce parfum de l’été toujours présent dans l’air.
Dodatkowym plusem przedłużonego lata jest to, że tłumy turystów zdążyły się już rozpierzchnąć i że takie piękne widoki można mieć tylko dla siebie, jak na prywatnej plaży.

C’est comme si on pouvait profiter de tout ce que l’été a de meilleur sans les inconvénients tels que les plages prises d’assaut par les touristes. Là, c’est plutôt l’option plage privée en soirée, ce qui n’est pas à me déplaire.
 Przyznam, że czasem mam też ochotę wybrać się do miasta- ze względu na to, że taka okazja nie zdarza się ostatnio często, nosi syndrom pewnej atrakcji. Swoją drogą, przed zamieszkaniem w Bretanii chyba nigdy bym nie pomyślała, że udając się do miasta tylko z doskoku, będzie mi z tym dobrze. W ostatni weekend w Breście odbyło się wydarzenie zwane La Foire Saint Michel (w wolnym tłumaczeniu: kiermasz świętego Michała), gdzie każdy mógł rozstawić się ze swoimi rzeczami i próbować je sprzedać: jak widać, chętnych po obu stronach nie brakowało, a rozmachu całemu przedsięwzięciu na pewno dodało też słońce.

J’avoue que parfois, pour changer, j’ai envie d’aller en ville. D’ailleurs, avant de venir vivre en Bretagne, je ne me soupçonnerais pas capable de me passer de la vie citadine. Je découvre que cela me va pourtant bien : maintenant, les sorties en ville me paraissent d’autant plus agréables qu’elles ne sont pas si courantes que cela. Le week-end dernier, on a découvert la Foire Saint-Michel brestoise qui a apparemment eu beaucoup de succès. A mon avis, le soleil qui était encore une fois au rendez-vous, a encore plus incité les habitants à venir flâner dans les rues.
 
Na koniec kilka porcja idyllicznych zdjęć z wyspy Molène. Zobaczcie, co miałam na myśli, gdy niedawno wspominałam Wam, że port na tej wyspie jest dla mnie jak z pocztówki. Bądźcie dla mnie wyrozumiali: dopóki mój letni sen się nie skończy, pewnie będę nieco rzadziej bywać na blogu. Myślę, że teraz lepiej zrozumiecie, dlaczego.

Pour terminem l’article en beauté, je vous ai conconcté quelques clichés idylliques de l’Ile Molène. Maintenant vous saurez ce que je voulais dire par le port en version ‘carte postale’ dont je vous ai parlé récemment. Et juste une dernière chose, soyez indulgents avec moi: tant que mon rêve estival n’est pas fini, je vais sans doute passer plus de temps à la plage que sur le blog. J’espère que maintenant vous comprendrez mieux pourquoi!
 
 
 

Komentarze / Commentaires

  1. sielankowe zdjęcia, calego października w słońcu zatem życzymy ;)

    ReplyDelete
  2. Ale pięknie w Twojej Bretanii Kasiu :) Korzystaj z pięknej pogody ile się da!

    ReplyDelete
  3. Ależ piekna pogoda!!!

    ReplyDelete
  4. Que c'est beau! J'adore tes photos de ces plages désertes et si belles!
    Un petit paradis!
    Merci de nous en faire profiter! Et toi, profites du soleil un maximum!

    ReplyDelete
  5. On ne vit qu'une fois. Profites-en! :)

    ReplyDelete
  6. Superbes photos ! Jolis Voyages http://jolisvoyages.com/

    ReplyDelete
  7. Je comprends parfaitement que tu choisisses ton maillot plutôt que ton clavier! Bises et bon week-end!

    ReplyDelete
  8. Cet été qui s'étirait nous a fait beaucoup de bien. Et la Bretagne dans l'été indien est encore plus belle!

    ReplyDelete