Sentymentalny spacer po Rennes / Une balade nostalgique à Rennes

W Rennes zakochałam się od pierwszego wejrzenia, mając 17 lat i ta fascynacja trwa do dziś. To miasto, a zwłaszcza starówka, którą odwiedzam najczęściej, wiąże się dla mnie z samymi dobrymi wspomnieniami. Gdy tam wracamy z mężem, który zresztą w Rennes studiował i podobnie jak ja ma do niego ogromny sentyment, uwielbiam ‘gubić się’ w labiryncie ulic z kolorowymi kamienicami. Cieszę się, że regularnie tu bywamy, zazwyczaj raz do roku wpadając do rodziny.

Avec Rennes, c’est une histoire d’amour. J’avais 17 ans quand je l’ai connue et la fascination dure jusqu’aujourd’hui. Cette ville, et surtout son centre historique où je me balade le plus souvent, ne m’évoque que de bons souvenirs. Quand on y retourne avec mon mari, qui y a d’ailleurs fait ses études et est aussi nostalgique de la ville que moi, je prends du plaisir à me ‘perdre’ délibérément dans le dédale des rues où les maisons colorées à pans de bois attirent l’œil. Je me réjouis de pouvoir y aller régulièrement, souvent une fois par an pour rendre visite à la famille. 

Licealny pobyt w Bretanii w ramach wymiany bardzo zapadł mi w pamięć, całą sobą chłonęłam wtedy chłonęłam wszystko dookoła, wszystkie wrażenia. To był pierwszy kontakt z Francją oraz z tym pięknym regionem, do którego zapałałam szczególnym entuzjazmem. Wspomnienia te wiążą się też z rodziną, która ugościła mnie u siebie w Rennes prawdziwie po królewsku. Cudowni ludzie, chcieli mi przychylić nieba. Czułam się rozpieszczana na każdym kroku. W naszych relacjach było dużo ciepła i serdeczności mimo bariery językowej- po zaledwie roku nauki francuskiego, mimo dobrych chęci nie mogłam przekazać bardziej skomplikowanych myśli, ale chociaż dużo rozumiałam. Rodzice ucznia, do którego przyjechałam, nie mówili z kolei po angielsku, ale to dzięki temu pierwszy raz skoczyłam na głęboką wodę i odważyłam się odzywać w języku Moliera.

Mon séjour à Rennes dans le cadre d’un échange scolaire au début du lycée est resté bien gravé dans ma mémoire. Je me sentais totalement immergée dans ce nouvel univers que j’avais envie de découvrir. C’était une premiѐre fois en France et en Bretagne, la région qui m’a tout de suite séduite par son charme. Ces souvenirs sont liés aussi à une famille rennaise qui m’a accueillie de maniѐre royale. Je me suis rarement sentie aussi gâtée que chez eux. Cette famille voulait me faire plaisir à chaque instant, c’était assez incroyable. Nos relations étaient chaleureuses malgré la barriѐre de la langue, assez frustrante. A l’époque, cela faisait seulement un an que j’apprenais le français et il m’était impossible d’exprimer des choses compliquées même si je comprenais déjà pas mal. Les parents de mon correspondant, quant à eux, ne parlaient pas anglais, mais cela m’a permis de franchir le pas et d’oser parler français.
To było kilkanaście lat temu. Zupełnie inny świat: aparat na kliszę, początki Internetu, telefony komórkowe typu ‘cegła’, drogie sms-y, których wysyłało się ograniczoną ilosć. Kontakt z rodziną goszczącą urwał się po jakimś czasie, ale za każdym razem, gdy wracałam do Rennes, nie mogłam oderwać się od myśli, że chciałabym ponownie ich zobaczyć, porozmawiać tym razem swobodnie i opowiedzieć o przewrotnym losie, który sprawił, że dziś mieszkam w Bretanii i uczę francuskiego.

C’était il y a treize ans. Ça me paraît lointain aujourd’hui avec le monde qui a tellement changé. À l’époque, c’était des appareils photo à pellicule, les débuts d’Internet, des portables à clapet, des textos chers qu’on envoyait en quantité limitée. Quelque temps aprѐs le voyage scolaire, on a perdu le contact avec la famille qui m’avait accueillie. Cependant, à chaque fois que je repassais par Rennes, je me disais que j’aimerais bien les revoir, pouvoir discuter à nouveau (et enfin être à l’aise, ça change tout !) et raconter comment j’ai atterri en Bretagne en tant que prof de français.
Przed tegorocznym wyjazdem na weekend stwierdziłam, że właściwie czemu by nie spróbować odszukać tę rodzinę. Jakiś czas temu przypomniał mi się ich adres (pewnie dlatego, że te kilkanaście lat temu miałam okazję wypisywać go ręcznie), i dzięki wyszukiwarce odkryłam, że na tej samej ulicy istnieje gabinet prowadzony przez głowę rodziny (zupełnie o tym zapomniałam, bardzo też możliwe, że kiedyś nie zrozumiałam, czym ten pan dokładnie się zajmuje). Jako że był podany numer telefonu, w piątek rano zadzwoniłam. Odebrał syn, który po tych wszystkich latach pamiętał moje imię! Umówiliśmy się na sobotę. Jego rodzice akurat wyjechali na weekend, ale miałam za to okazje poznać jego dziewczynę.

Cette année, avant de partir en week-end dans la capitale bretonne, je me suis dit qu’en fin de compte, pourquoi ne pas essayer de retrouver cette famille. Leur adresse m’est revenue il y a quelque temps, peut-être parce que dans le passé, j’avais eu l’occasion de l’écrire à la main. Grâce à Google, j’ai découvert que dans la même rue se trouvait le cabinet du pѐre de famille. Je l’avais complѐtement oublié ou peut-être que je ne l’avais pas trѐs bien compris à l’époque, c’est fort possible. Comme il y avait un numéro de téléphone, j’en ai profité pour passer un coup de fil vendredi matin. C’est mon correspondant qui a décroché et, aprѐs toutes ces années, il se souvenait de mon prénom ! On a pris rendez-vous pour le lendemain. Ses parents étaient partis pour le week-end, mais j’ai eu l’occasion de rencontrer sa copine.
To nietypowe spotkanie było bardzo sympatyczne i cieszę się niezmiernie, że odważyłam się wykonać ten krok, by odnowić kontakt. Wspaniale było porozmawiać o tym, jak ułożyliśmy sobie życie tyle lat później i wreszcie móc swobodnie wyrazić swoją wdzięczność, radość z pamiętnego pierwszego zetknięcia z Bretanią, które okazało się zaledwie wstępem do mojej przygody z tym zakątkiem Francji. Jestem pewna, że goszcząca mnie w liceum rodzina przyczyniła się w dużym stopniu do tego, że od samego początku miałam w głowie bardzo pozytywny obraz Bretończyków.

Cette rencontre atypique était bien sympa et je suis ravie d’avoir fait le premier pas pour renouveler le contact. Cela m’a fait plaisir d’échanger sur ce que chacun était devenu et puis de pouvoir exprimer ma gratitude et la joie de ce premier séjour en Bretagne qui n’était que le début de mon aventure avec la Bretagne. Je suis sûre que la famille qui m’avait accueillie et leur attitude ont contribué à l’image trѐs positive des Bretons que je me suis faite dans la tête aprѐs ces premiѐres rencontres.

W związku z tym osobistym wątkiem, chciałbym dziś pokazać Wam miejsca, które szczególnie wdrukowały mi się w pamięć i za każdym razem wywołują uśmiech na twarzy. Zapraszam na mój sentymentalny spacer po Rennes !

J’avais envie de vous emmener en balade nostalgique sur Rennes et de vous montrer quelques endroits que j’ai gardés particuliѐrement bien en mémoire et qui me font sourire à chaque fois que je passe à côté. Venez avec moi !

1. Kolorowe domy na Placu Sainte-Anne.

Les maisons colorées de la Place Sainte-Anne


To chyba jeden z najbardziej emblematycznych widoków miasta, dla mnie na pewno. Nie zapomnę wyjścia z metra i pierwszego rzutu okiem na te charakterystyczne kamienice w samym sercu starówki, nieco krzywe, bardzo kolorowe, po prostu przepiękne. Byłam pod wrażeniem i tak już zostało.

C’est sans doute l’un des endroits les plus emblématiques de la ville, au moins pour moi. Je n’oublierai pas la sortie du métro et le premier coup d’œil sur ces maisons si typiques en plein cœur de ville. Un peu bancales, trѐs colorées, justes magnifiques. J’avais été impressionnée et je le suis toujours !



2. Targ na placu Lices.

Le marché des Lices

To nieodłączny element sobotniego przedpołudnia – zakupy na Le Marché des Lices. W czasach licealnych pojechałam tam po raz pierwszy z mamą ucznia, do którego przyjechałam. Pamiętam ogromny wybór towarów, przyjemny gwar, mnóstwo kwiatów. Kupiłyśmy wtedy naleśniki, przyrządzone później w domu na pyszny obiad. Pamiętam, że pani spytała mnie, czy chcę spróbować jabłek - po to, by wybrać te, które najbardziej mi smakują. Pewnie zrobiłam dziwną minę, bo pomieszały mi się słówka pommes (jabłka) i pommes de terre (ziemniaki), a degustację tych ostatnich jakoś trudno było mi sobie wyobrazić. Po tej sytuacji chyba już nigdy nie pomyliłam tych dwóch słów- taki jest właśnie plus gaf językowych.

Voilà un incontournable du samedi matin des rennais: le marché des Lices! Je l’ai découvert avec la mѐre de mon correspondant. Je me rappelle du grand choix d’articles, de la rumeur du marché agréable à l’oreille, de la multitude de fleurs. On a acheté des crêpes de blé noir (qu’on appelle ‘galettes’ par ici, je sais bien) servies plus tard pour le déjeuner. La dame m’avait demandé si je voulais bien goûter des pommes, pour choisir une variété qui me plaisait. J’ai dû faire une tête étrange, car j’avais confondu deux mots : ‘pomme’ et ‘pomme de terre’ et je voyais mal la dégustation de la seconde… Au moins, depuis cette situation, je n’ai plus jamais fait la confusion. C’est ça, l’avantage des gaffes linguistiques !
Wiele lat później Olivier opowiedział mi o przysmaku, którym zajadają się wszyscy na targu: galette-saucisse, czyli naleśniku gryczanym z kiełbaską. Proste, dobre, tanie- nic dziwnego, że trzeba swoje odstać w kolejce.

Des années plus tard, Olivier m’a fait découvrir la spécialité gastronomique de ce célѐbre marché rennais : la galette-saucisse. C’est simple, bon, pas cher. Pas étonnant qu’il faille faire la queue !

3. La place du Champ Jacquet

To miejsce najpierw zobaczyłam na pocztówce i ucieszyłam się bardzo, ‘wpadając’ na nie znienacka na żywo. Bardzo malownicze, za każdym razem dostrzegam tam nowe detale. Naprzeciw kolorowych kamienic jest perfumeria, zwykła sieciówka, ale mnie kojarzy się z czymś więcej- jako nastolatka kupiłam tam mamie perfumy na prezent, tej sieci zresztą do dziś nie ma w Polsce.

J’ai vu cet endroit d’abord sur une carte postale, puis j’étais super contente d’y tomber en vrai, tout à coup. C’est trѐs pittoresque, j’y découvre de nouveaux détails à chaque fois. En face des vieillies maison il y a une parfumerie de chaîne : rien d’extraordinaire, mais c’est ici que j’ai acheté un parfum pour ma mѐre pour le lui offrir au retour du voyage scolaire.

4. Ogród Thabor

Le Parc du Thabor

Niestety nie mam zdjęcia- w tym roku nie udało mi się tam dotrzeć ze względu na synka domagającego się drzemki. Kojarzy mi się on głównie z cudownym ogrodem różanym oraz z pewną wystawą czarno-białych fotografii, na którą lata temu zabrała mnie rodzina goszcząca.

Je ne suis malheureusement pas parvenue à le prendre en photo cette année avec mon fils qui voulait rentrer faire sa sieste. Quand je pense à ce parc au centre-ville, ça m’évoque notamment ses belles roses et une expo photo en noir et blanc organisée dans un pavillon du parc à l’époque de mon échange scolaire.

5. Sklepy

Quelques magasins

Kilka sklepów zapadło mi w mi w pamięć z pierwszej wizyty: taki z kolorowymi akcesoriami (później odkryłm, że to sieciówka), który obudził we mnie małą dziewczynkę i gdzie kupiłam portmonetkę, którą mam do dziś. Kolejny- muzyczny, z którego wyszłam kiedyś z płytą ze ścieżką dźwiękową z nieznanego mi francuskiego filmu. I ostatni z plakatami filmowymi, gdzie obkupiłam się lata temu w piękne pocztówki. Teraz najczęściej czas na spokojny spacer podczas naszych wizyt wypada w niedzielę, więc niestety podziwiam wszystko tylko zza szyby. Cieszę się jednak, że te przybytki, zwłaszcza tak nietypowe jak ten ostatni, wciąż mają rację bytu.

De ma premiѐre visite à Rennes, j’ai bien retenu quelques boutiques : il y en avait une avec des accessoires (à l’époque, je ne savais pas que c’était une chaîne) qui a réveillé en moi l’enfant et où j’ai pris un petit portefeuille que j’ai toujours, une autre avec des CDs où j’avais acheté une bande originale d’un film français. Le dernier, c’était celui avec des affiches de films, d’où j’étais ressortie avec un tas de jolies cartes postales. Maintenant, quand on vient à Rennes, on a souvent le temps pour se balader en ville le dimanche, ce qui implique plutôt le lèche-vitrine, mais ce n’est pas grave. En tout cas, je suis ravie que ces magasins, surtout le dernier qui n’est pas des plus typique, existent toujours.
Pokażę Wam jeszcze dwa ciekawe miejsca, które kilka lat temu pokazał mi Olivier. Pierwsze to dawne więzienie (Prison Saint Michel), gdzie teraz znajdują się restauracje a nawet… dyskoteka.

Je vais vous montrer encore deux endroits intéressants que j’ai connus grâce à Olivier. Le premier, c’est une ancienne prison (la Prison Saint-Michel) où se trouvent aujourd’hui des restaurants et même une discothѐque !
Drugie, praktycznie na wprost katedry, to zaułek, za którym most zwodzony prowadzi nas na dziedziniec pełen niespodzianek! To miejsca nazywa się les Portes Mordelaises i zobaczymy tu fragment dawnych murów obronnych.

Le deuxiѐme, pratiquement en face de la cathédrale, est une rue qui nous fait ressortir dans une cour pleine de surprises ! Nous voilà aux Portes Mordelaises où l’on trouve des vestiges des anciens remparts.
Spacerując po mieście, uwielbiam zaglądać w podwórka. Czasem znajduję takie perełki, że aż mnie zatyka.

Lors de mes virées citadines, j’aime regarder les cours d’immeubles. Il y en a qui sont tellement belles que j’en reste bouche-bée !
Rennes to dla mnie bardzo przyjemny powrót do przeszłości, ale za każdym razem odkrywam też coś nowego. Jako że często bywamy tu jesienią, przyjemnie jest ogrzać się po spacerze przy kubku herbaty. W zeszłym roku wstąpiłam do Enchanthé i było bardzo miło, a teraz do kawiarni w angielskim stylu: It’s five o clock somewhere. Pamiętam, że jeszcze rok temu był tu sklep papierniczy, więc z mojego punktu widzenia to nowość. Pewnie będziecie przecierać oczy ze zdumienia, jak Wam powiem, że mieszkając we Francji, najbardziej cieszę się na kawiarnie serwujące brytyjskie specjały. Nie mam nic do francuskich słodkości i wśród nich też mam swoich faworytów, ale to ciasto marchewkowe, kremowy sernik czy scones idealnie wpasowują się w mój deserowy gust, co zrobić…W każdym razie ta herbaciarnia jest naprawdę godna polecenia.

Sachez que les visites à Rennes, je ne les considѐre pas que comme ‘un retour dans le passé’, mais j’aime également découvrir de nouveaux endroits. Comme on y va souvent en automne, j’aime me réchauffer aprѐs la marche autour d’un bon thé bien chaud. Il y a un an, j’ai choisi le salon de thé Enchanté et c’était trѐs agréable et cette fois, je suis allée avec Milan dans un ‘tea room’ : It’s five o clock somewhere. Je me rappelle qu’il y a un an encore, il y avait une papeterie à cet emplacement-là, alors j’imagine que c’est plutôt récent comme local. Vous allez sans doute être étonnés qu’en habitant en France, je me réjouisse tellement en voyant des salons de thé à l’anglaise. Je précise que je n’ai rien contre les pâtisseries françaises et qu’il y en a qui me plaisent beaucoup, mais un carrot cake, un cheesecake crémeux ou des scones me plaisent…encore plus ! Voilà tout !
Wyjątkowo się rozpisałam, mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Bardzo bym sobie (i Wam, przede wszystkim) życzyła, by i moi Czytelnicy odbywali takie podróże do Bretanii, które zostawiają trwały ślad w pamięci i sprawiają, że wciąż mamy niesposkromioną chęć powrotu w dane miejsce. Może komuś z Was już się taka piękna rzecz przytrafiła ?

C’était particuliѐrement long comme article, j’espѐre ne pas vous avoir ennuyés. Je serais ravie (surtout pour vous, mais pour moi aussi) si vous pouviez, vous aussi, vivre des voyages en Bretagne qui vous laissent une belle trace dans la mémoire et qui vous donnent envie de retourner, plusieurs fois même, vers la destination de la premiѐre escapade. Peut-être que quelqu’un parmi vous a déjà expérimenté ce sentiment ? 

Komentarze / Commentaires

  1. Ciekawa historia i piękne, bajkowe miejsce. Nie dziwię się, że po takiej wymianie rozkochalaś się w Bretani!!!

    ReplyDelete
  2. Zawsze zastanawiałam sie jak te domki wyglądaja w środku:-)

    ReplyDelete