Na przekór szarej codzienności / Les petits bonheurs du quotidien

Czas wolny stał się dla mnie ostatnio towarem luksusowym. Nie narzekam, bo pamiętam aż za dobrze, że jego nadmiar potrafi być prawdziwym przekleństwem. Wolę więc, gdy jest go mniej, wtedy cieszy bardziej i lepiej się go wykorzystuje. Wczoraj miałam właśnie luźniejszy dzień i udało mi się umówić z inną blogerką, Anaïs z bloga Mon Quotidien Ordinaire (bardzo go polecam moim francuskojęzycznym czytelnikom!) na wyprawę po okolicy. Powiedzcie sami, czy dzień, który rozpoczyna się od podziwiania takiego wschodu słońca (w oczekiwaniu na autobus…) może nie być udany? Swoją drogą, ten widok tak mnie zaczarował, że bałam się, że przegapię autobus. Wbrew pozorom, nie każdy docenia takie cuda natury, umilające przecież codzienność: taki wyciągnęłam wniosek, gdy reszta osób stojących na przystanku nawet nie odwróciła głowy, by podziwiać to widowisko rozgrywające się za ich plecami.

Dernièrement, le temps libre est devenu presque un luxe pour moi. Je ne m’en plains pas du tout, car je ne me rappelle que trop bien que d’en avoir trop était bien pire. Je le préfère donc en quantité limitée, ainsi, je m’en réjouis vraiment et j’essaie d’en profiter au maximum. Hier, j’avais justement un jour de libre et j’ai eu le plaisir de partir en balade avec Anaïs du blog Mon Quotidien Ordinaire (que je vous recommande vivement, au passage) pour explorer les environs de Brest : nous sommes parties en direction de la Presqu’île de Crozon. Je pense d’ailleurs que la journée qui commence par un lever de soleil aussi magique ne peut qu’être agréable. Malheureusement, j’étais bien la seule à être impressionnée par ce que je voyais (à tel point que j’ai failli rater on car) : les autres personnes qui attendaient le car n’ont même pas jeté un œil à ce qui se passait derrière elles ! Je me dis que c’est quand même dommage de ne pas (vouloir) voir de telles merveilles qui peuvent illuminer notre quotidien.
Na szczęście moja towarzyszka podróży podziela mój zachwyt zarówno wielkimi, jak i małymi rzeczami. Jak się później okazało, nasz wzrok przyciągały te same pejzaże i detale. Wyjeżdżając z Brestu, zwróciłam uwagę na piękne światło, Anaïs podobnie i w mgnieniu oka podjęła decyzję, że się zatrzymujemy. Takie spontaniczne przystanki miały miejsce jeszcze kilkakrotnie w ciągu dnia- bardzo się cieszyłam, że mamy podobną wrażliwość i gusta, nie mogę się też doczekać, by zobaczyć, jak przez swój obiektyw te same miejsca widziała Anaïs. Po każdej „sesji” fotograficznej wracałyśmy do rozmowy, której przerwy na zdjęcia w ogóle nie wybijały z rytmu.

Heureusement, ma copine blogeuse partage mon engouement pour de grands et petits bonheurs du quotidien (d’ailleurs, j’adore ses billets sur le sujet qu’elle partage régulièrement sur sa page Facebook). Nos regards s’orientaient donc souvent vers les mêmes paysages et détails. Déjà en partant de Brest, j’ai remarqué une belle lumière au niveau du Moulin Blanc, elle aussi : allez, hop, on s’arrête ! On a fait plusieurs arrêts spontanés de ce genre pendant la journée. J’étais ravie de voir qu’on avait une sensibilité et des goûts similaires et j’ai hâte de voir comment elle a vu les mêmes endroits à travers son appareil photo. Les pauses photo ne nous ont pas empêchées de suivre des conversations intéressantes, elles ponctuaient juste leur rythme.
Po opuszczeniu Brestu, zatrzymałyśmy się na dłużej w małej miejscowości Le Faou. Jestem pewna, że akurat tego dnia nie odsłoniła przed nami swojego uroku w całej okazałości, choćby nikły promień słońca byłby ile widziany. Nie ma jednak co narzekać: świetnie zgrałyśmy się z pogodą, bo padało tylko wtedy, gdy byłyśmy w samochodzie i na obiedzie. Mieszkając w Bretanii, nie można dać się szarudze, a z czasem można nawet zauważyć, że ma ona swój urok.

Après avoir quitté Brest, on s’est arrêtées dans au Faou. Je suis certaine que ce jour-ci, le village ne nous a pas tout dévoilé de son charme. Un petit rayon de soleil aurait quand même été bienvenu, c’est vrai que parfois ça change tout. On s’est tout de même considérées comme chanceuses, car on n’a eu de la pluie qu’en faisant de la route et en mangeant. Je crois qu’en habitant en Bretagne, il ne faut pas trop tenir compte de la pluie et de la grisaille (autrement, on ne ferait pas grand-chose) et qu’au bout d’un moment, on peut même y voir un certain charme.
Dalszy ciąg naszej wycieczki pokażę Wam następnym razem, wtedy też przekonacie się, dokąd zaprowadziła nas ta malownicza droga.

La suite de notre esacapde bientôt : vous allez alors savoir où mène cette route si pittoresque.

Komentarze / Commentaires

  1. Chyba jakiś chochlik się wkradł bo dwukrotnie jest ten sam fragment :)

    Muszę przestać Cię czytać ;) do urlopu jeszcze tak daleko a pokazujesz i opisujesz takie piękne widoki...

    ReplyDelete
  2. Dobrze, że mówisz! Dzięki, już poprawione.
    PS. Rozejrzyj się po okolicy, ja wcale nie wyjechałam daleko! ;))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jest jedna podstawowa różnica- mieszkasz we Francji a ja w Polsce a mi się właśnie tęskni do francuskich krajobrazów ;)

      Delete
    2. No fakt, to niezupełnie to samo ;) Doskonale rozumiem tę tęsknotę! Pomyśl w takim razie, że urlop nadejdzie szybciej niż myślisz ;))

      Delete
    3. Myślałam o tym, co napisałaś i wiesz, mimo że mam piękne francuskie krajobrazy pod ręką, też się potrafię nieźle rozmarzyć przeglądając zdjęcia z podróży innych blogerów. ;) Mówię sobie wtedy "ale bym chciała tam być!" i czasem mnie to trochę frustruje, ale zazwyczaj stwierdzam, że dobrze móc nacieszyć oczy chociaż tymi pięknymi zdjęciami. :) Pozdrawiam ciepło!

      Delete
    4. Dokładnie, mnie również na razie pozostają zdjęcia. Ale na szczęście jesteś Ty i wiem, że wystarczy na Twojego bloga wejść i można wspominać i marzyć :) oczywiście moje archiwum zdjęciowe z Francji również jest często przeglądane :)

      Delete
  3. Superbe lumière ! Mais lorsqu'il fait gris le ciel breton nous enchante :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. C'est vrai! J'ai adoré les changement au niveau de la lumière pendant cette journée. :)

      Delete
  4. Le Faou, c'est la dernière escale avant d'arriver sur la presqu'île... qui est mon endroit préféré au monde ! Bisous, bon week-end !

    ReplyDelete
    Replies
    1. Je te comprends bien! ;) C'est un endroit magnifique dont on ne se lasse pas. Bisous, à bientôt!

      Delete
  5. Nie mozna sie dac szarudze . Racja. Tak samo jak mieszkając w Irlandii gdy padało znajoma z Polski pytała ,, to nie czekasz az przestanie?" :D
    Niestety chyba nie rozumiała , ze tam raczej nie przestaje na długo padać a gdybym zawsze czekała az przestanie padać nie poszłabym wiele razy na zakupy, na pocztę czy nawet pobiegać ( tak wiem dIwne , ale biegało mi sie super w deszczu w Irlandii ).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Rzeczywiście, czasem szaruga potrafi niestety trwać i trwać, więc nie ma co czekać na lepszą aurę! ;)

      Delete