Migawki października i listopada 2016 / Les instantanés d’octobre et de novembre 2016

Czas znów pędzi jak szalony, ale udało mi się zatrzymać na chwilę, żeby opowiedzieć Wam, za pomocą kadrów, dwa ostatnie miesiące.

Le temps défile à une vitesse incroyable, mais j’ai réussi à m’arrêter quelques instants pour vous raconter, avec des images, les deux derniers mois.

PAŹDZIERNIK/ OCTOBRE

Nigdy jeszcze nie widziałam tak cudownej pogody w październiku. Słońce i łągodne temperatury towarzyszyły nam codziennie, a deszcz był prawie zupełnie nieobecny. Mimo tej niezwykle sprzyjającej aury, nie mam wielu zdjęć z tego miesiąca- był on dla mnie niezwykle pracowity, a rzadkie wolne chwile spędzałam bez aparatu w dłoni.

Le mois d’octobre a vraiment été exceptionnel au niveau de la météo, je n’avais jamais vu cela avant : du soleil tous les jours et quasiment pas de pluie. Malgré ce temps splendide, je n’ai pas pris beaucoup de photos ce mois-là, car j’avais beaucoup de travail et mes promenades, je les faisais sans appareil photo.
Wszystkie zdjęcia znad wybrzeża zrobiłąm jednego wieczoru, gdy akurat miałam ochotę zabrać ze sobą sprzęt. Podczas spaceru na plaży Les Blancs Sablons w miejscowosci Le Conquet towarzyszyło nam cudowne światło i grupka surferów.

Toutes les photos de la côte ont été prises pendant une soirée, quand l’envie m’a pris de sortir l’appareil de mon sac. Lors de notre balade sur la plage des Blancs Sablons au Conquet- presque déserte, en dehors de quelques surfeurs-la lumiѐre était trѐs belle et douce. 
Innego dnia udało mi się uchwycić niezwykle gestą mgłe, która znienacka spowiła wybrzeże. Ta tajemnicza odsłona Bretanii najwyraźniej przypadła Wam do gustu, a jeśli nie widzieliście wcześniej notki ze zdjęciami z tamtego popołudnia, to zapraszam tutaj.

Un autre jour, j’ai réussi à immortaliser une tout autre ambiance de la côte finistérienne, avec du brouillard particuliѐrement dense. Je déduis de vos commentaires que vous partagez mon engouement pour cette facette mystérieuse de la Bretagne. Si jamais vous n’avez pas encore vu cet article, vous le trouverez ici.
Pod koniec miesiąca wybrałam się, już trzeci rok z rzędu, na kreatywny kiermasz Le Binz Market. W tym roku nie robiłam dokładnej relacji, za to te z poprzednich lat możecie obejrzeć tu oraz tutaj. Spędziłam tam całkiem sporo czasu, rozmawiając z tak przesympatycznymi wystawcami jak Anne stojąca za marką Ma Tite Poulette.

A la fin du mois, je suis allée, pour la troisiѐme fois d’affilée, voir le Binz Market, une sorte de marché créatif. Cette année, je n’ai pas fait de billet à part sur le sujet, mais vous pouvez lire ceux des éditions précédentes (2014 et 2015) si le sujet vous intéresse. Par contre, j’y ai passé pas mal de temps, en discutant avec des créateurs adorables comme Anne de la marque Ma Tite Poulette.
Podziwiałam też bardzo oryginalne maskotki stworzone przez moją koleżankę Claire z bloga Les Poupées Ruz. Na takie wydarzenia nie chodzę po wielkie zakupy, raczej z nadzieją wyłowienia jednej czy dwóch perełek lub tylko pooglądania cudeńek wszelkiego typu i chłonięcia inspirującej atmosfery. Lubię poznawać ludzi z wyobraźnią i odwagą do wprowadzania artystycznych zapędów w życie oraz oglądać efekty ich misternej, czasochłonnej pracy.

J’ai également pu admirer de prѐs des doudous trѐs chouettes et originaux réalisés par une copine brestoise : Claire du blog Les Poupées Ruz. Je ne vais pas vraiment à des événements de ce genre pour faire de gros achats, c’est plutôt pour dénicher une ou deux perles rares ou même juste pour regarder toutes ces petites merveilles et pour respirer cette ambiance créative. J’aime rencontrer les personnes avec une imagination riche et avec le courage qu’il faut pour transformer ces idées en réalité, et admirer les résultats de leur travail, minutieux et chronophage.
Miesiąc zakończyłam mocnym akcentem- wizytą w wytwórni tradycyjnych bretońskich chodaków, Saboteriede Cornouaille. Spotkanie z osobą wykonującą tak rzadki i wymagający zawód – chroniąc go jednocześnie przed wyginięciem- zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Niezwykle doceniam każdą okazję, gdy mogę zajrzeć za kulisy i dowiedzieć się, jak się wytwarza jakiś przedmiot od A do Z- a tym razem mogłam tam być dzięki bretońskiemu portalowi #MaCornouaille, dla którego przygotowałam artykuł na ten temat. Już niedługo pojawi się w sieci, niestety siłą rzeczy tylko we francuskiej wersji językowej.

J’ai terminé le mois par une aventure incroyable. Grâce au blog #MaCornouaille auquel je contribue, j’ai eu la chance de pouvoir découvrir les coulisses du travail de sabotier. La visite à la Saboterie de Cornouaille restera gravée dans ma mémoire, car non seulement j’ai découvert un métier rare et les coulisses de fabrication d’un objet traditionnel (ce que j’adore faire) pour pouvoir en parler aux lecteurs ensuite, mais aussi, j’ai vécu un beau moment humain avec l’accueil chaleureux du maître des lieux. Mon article sur la saboterie sera bientôt disponible en ligne !

LISTOPAD/NOVEMBRE

Jak pewnie większość z Was, nie przepadam za listopadem. Ten miesiąc kojarzy mi się dość deprymująco : z szaro-burą pluchą, brakiem światła i energii. W tym roku postanowiłam przed tym wszystkim uciec, organizując sobie mnóstwo wyjazdów. Podziałało – miesiąc minął błyskawicznie. Zaczęłam od weekendu w Nantes, skąd niestety nie mam zdjęć, gdyż zamiast włóczyć się po mieście, większość czasu spędziliśmy w gronie rodziny i znajomych. Prosto z Nantes wyskoczyłam na kilka dni do Katalonii. Głównym celem mojego wyjazdu była Barcelona, o której pisałam Wam więcej tutaj.

Je peux parier qu’on est nombreux à ne pas spécialement apprécier le mois de novembre. Ce mois évoque pour moi la grisaille, la pluie, le manque de lumiѐre et d’énergie. Cette année, j’ai donc décidé de m’enfuir de tout cela en m’organisant un maximum de voyages. C’était plutôt efficace, car le mois a passé à grande vitesse. J’ai commencé par un week-end nantais durant lequel je n’ai pas pris de photos car on a passé du temps en famille et avec les amis. Ensuite, j’ai sauté dans un avion direction Barcelone. Si vous avez envie de voir plus de mes photos de la ville, je les ai publiées ici.
Udałam się też do Castelldefels, gdzie spędziłam przemiły dzień z Kasią- blogerką, fotografką i autorką książki ‘Przystanek Barcelona’. To było nasze drugie spotkanie, a ja czuję, jakbyśmy znały się od lat. Dobrze jest szczerze pogadać o blaskach i cieniach freelancerskiego życia: mimo że obie mieszkamy na wybrzeżu, często mamy taki nawał pracy, że brak sposobności, by z tego korzystać. Zamiast pod palmą, i tak większość czasu spędzamy przed komputerm- nie ma więc czego zazdrościć. ;)

J’ai passé une trѐs agréable journée à Castelledefels, en compagnie de Kasia : blogueuse polonaise, photographe et auteure d’un livre sur Barcelone. On s’est vues pour la deuxiѐme fois et pourtant, j’avais l’impression de la connaître depuis des années. On a pu échanger en toute honnêteté sur les avantages et les inconvénients de la vie d’une freelance. Bien qu’on habite sur la côte toutes les deux, on est bien souvent tellement prises par le travail qu’on n’a pas vraiment l’occasion de profiter de notre superbe environnement. Il est plus probable de nous voir devant l’écran que sous un palmier, alors il n’y a pas tant de choses que cela à nous envier non plus. ;)
Ostatniego dnia moich małych hiszpańskich wakacji pojechałam do Tarragony, gdzie rozkoszowałąm się spokojną atmosferą śródziemnomorskiego, zabytkowego miasta o pięknych, ciepłych barwach.

Le dernier jour de mes petites vacances espagnoles, je suis allée à Tarragone où je profitais de l’ambiance calme d’une ville méditérranéene aux couleurs chaleureuses et au patrimoine trѐs riche.
Po powrocie kilka dni intensywnie pracowałam, aż nie nadszedł weekend i wyjazd do Rennes. Mam z tym miastem wiele pięknych wspomnień (w tym spotkanie z czytelniczkami bloga na jego pierwsze urodziny!) i zawsze chętnie tam wracam.

A mon retour, je me suis mise au travail et puis, le week-end venu, je suis partie à Rennes. J’ai beaucoup de beaux souvenirs avec cette ville (dont la rencontre avec mes lectrices pour le premier anniversaire du blog) et j’y retourne volontiers dѐs que l’occasion se présente.
Następnie szybko się przepakowałam i ruszałam w dalszą trasę- tym razem do Polski, jak zwykle przez Paryż. Tym razem wyjątkowo nie zatrzymałam się u znajomych, tylko w ścisłym centrum w jednym pokoi wynajmowanych przez polskich księży pallotynów (ten sprytny sposób odkryłam dzięki Karolinie z Ethno-passion i polecam go także Wam) i sporo chodziłam po turystycznych okolicach, ale jednak po swojemu- zbaczając z głównych ścieżek i szukając ciekawych detali.

Ensuite, j’ai vite refait les bagages et je suis repartie en Pologne, en passant par Paris, comme d’habitude. Cette fois, j’ai trouvé un bon plan logement pas loin des Invalides, je me suis donc pas mal baladée dans les endroits touristiques, mais en m’éloignant volontiers des sentiers trop prisés.
Dzięki tej lokalizacji wybrałam się nawet na wieczorny spacer po mieście, co od lat mi się nie zdarzyło- nie przepadam za samotnymi wyjściami po zmierzchu, gdy jestem w Paryżu. Tym razem umówiłam się jednak na kolację z autorką bloga Chez la petite Polonaise i było super ! Niestety zapomniałam o pamiątkowym zdjęciu- selfie robię średnio raz na rok, bo jak wiecie nie mam nawet smartfona. ;) Miałam się też spotkać z czytelniczką, od której dostałam przemiłego maila i która wymyśliła dla mnie mnóstwo paryskich atrakcji, czym mnie totalnie rozczuliła, jednak niestety Kinga w ostatniej chwili się rozchorowała. Kingo, jeśli to czytasz, to bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i mam nadzieję, że uda nam się poznać innym razem !

Grâce à cette localisation, j’ai même osé sortir seule le soir ce que je n’aime pas particuliѐrement faire, de passage à Paris et ce que je n’ai pas fait depuis longtemps. Ce soir-là, j’avais rendez-vous avec une blogueuse qui tient le site Chez la petite Polonaise et c’était super sympa. J’ai oublié de prendre une photo-souvenir, mais ce n’est rien de nouveau : ce n’est pas trop ma tasse de thé, les selfies, vu que je n’ai même pas de smartphone, je n’y pense quasiment jamais… Dans la capitale, je devais aussi voir une lectrice qui m’avait envoyé un mail super gentil et qui proposait de passer du temps ensemble. Elle m’avait concocté tout un joli programme, ce qui m’a beaucoup touché, mais finalement, on n’a pas pu se voir, car elle est malheureusement tombée malade. Quel dommage !
W Paryżu udało mi się zobaczyć piękne świąteczne wystawy- planuję poświęcić im jeszcze osobny wpis.

Avant de quitter Paris, je suis allée regarder les belles vitrines de Noël. J’ai prévu de vous en parler dans un article à part !
Z Polski nie przywiozłam prawie żadnych zdjęć. Byłam mocno zajęta, bo przywiozłam ze sobą sporo pracy, a wszelkie wolne chwile spędzłąm z bliskimi. Kilka poniższych ujęć zrobiłam podczas krótkiego wypadu z siostrą do Wrocławia, resztę czasu spędziłam w Poznaniu.

Je n’ai presque pas de photos de mon séjour en Pologne. J’ai été occupée par le travail et pendant mon temps libre, je passais du temps avec mes proches. Quelques photos figurant ci-dessous ont été prises lors d’une petite escapade avec ma sœur à Wrocław et le reste du temps, je suis restée à Poznań, ma ville natale.
We Wrocłąwiu znalazłam gdzieś po drodze bistro w paryskim klimacie.
A Wrocław, j’ai même trouvé un bistro ‘parisien’ sur notre chemin !
Na koniec jeszcze parę słów na temat wydarzenia, dzięki któremu właściwie przyjechałam do Polski w listopadzie. Jakiś czas temu zostałam zaproszona do udziału w XXIII Dniach Bretanii, organizowanych przez Dom Bretanii w Poznaniu, jako prelegentka. Był to dla mnie spory zaszczyt, a jako że tematyka tegorocznej edycji była poświęcona bretońskim wyspom, mogłam opowiedzieć o swoich doświadzczeniach związanych z życiem i pracą w tym nietypowym otoczeniu. Chciałam bardzo podziękować wszystkim, którzy przyszli na moje wystąpienie- naprawdę nie spodziewałam się pełnej sali słuchaczy i było mi z tego powodu bardzo miło.

Pour finir, quelques mots sur un évѐnement qui était à l’origine de mon voyage en Pologne en novembre. Quelques mois auparavant, j’ai été invitée par la Maison de la Bretagne à Poznań à participer à la 23ѐme édition de leur Journées Bretonnes en tant qu’intervenante. Cela a été un grand privilѐge pour moi et comme la thématique tournait autour des îles bretonnes, j’ai pu partager mes expériences personnelles quant à la vie et le travail dans cet environnement bien à part. Je tenais à remercier chaleureusement à toutes les personnes venues à ma conférérence, car je ne m’attendais vraiment pas à ce que la salle soit remplie et cela m’a touché.
W grudniu nie planuję już co prawda żadnych wojaży po Europie, ale zaraz będziemy mieli gości przez tydzień a tuż potem jedziemy na święta na drugi koniec Francji. Lubię, gdy dużo się dzieje, ale nie sprzyja to niestety blogowaniu. Mimo tego mam nadzieję odezwać się do Was w niedalekiej przyszłości- trzymajcie kciuki, żeby się udało ! ;)

Même si en décembre je ne pense pas bouger en dehors de la France, le mois ne s’annonce pas quiet pour autant ! On va recevoir des amis pendant une semaine et juste aprѐs, on s’en va à l’autre bout de la France pour les fêtes. J’aime ce quotidien agité, c’est juste que cela ne me permet vraiment pas de tenir le blog à jour tout le temps. J’espѐre, malgré tout, vous écrire dans pas trop longtemps, croisez les doigts ! ;) 

Komentarze / Commentaires

  1. Taką jesień to ja lubię! Pełną zajęć i wrażeń, nie ma czasu na chandrę, prawda. Nie miałam czasu ostatnio by czytać twojego bloga, ale już nadrabiam zaległości. Jak zwykle super

    ReplyDelete