
Witam
Was ponownie po rekordowo długiej przerwie- tęskniłam! W kwietniu
większość czasu wolnego poświęcałam na szykowanie niespodzianek
na wieczór panieński i ślub siostry a pod koniec miesiąca
wyjechałam na trzy tygodnie do ojczyzny (gdzie tyle się dzieje, że
zajmowanie się blogiem jest utopią). Ten post był już prawie
gotowy przed wyjazdem, jednak pechowo najpierw miałam awarię
sprzętu a potem musieliśmy niespodziewanie przyspieszyć wyjazd do
Polski ze względu na strajk na francuskiej kolei. Z kolei po
powrocie do Bretanii zmagałam się przez kilka dni z chorobą i już
wiecie, dlaczego publikuję z takim opóźnieniem. Mimo wszystko nie
chciałam, by ten post przepadł- zatem zaczynamy od największych
zaległości, a w następnych wpisach będę już trochę bardziej na
bieżąco.
Me
voilà de retour après une longue absence: vous m’avez manqué! En
avril, j’ai passé la majorité de mon temps libre à préparer des
surprises pour la soirée d’enterrement de la vie de jeune fille et
puis le mariage de ma sœur. A la fin du mois, on est partis pour
trois semaines en Pologne : où c’est toujours la course et
l’idée de passer du temps sur le blog reste illusoire. Cet article
a été presque fini avant mon départ, mais des mauvaises surprises
se sont enchaînées pour m’empêcher de le publier : d’abord,
j’ai eu des problèmes avec mon ordi et ensuite, on a dû avancer
soudainement notre départ à cause des grèves à la SNCF. À
notre retour en Bretagne, je suis tombée malade et j’avais besoin
de quelques jours pour récupérer. Comme ça, vous savez tout et
même si j’ai honte de publier ces instantanés avec tant de
retard, je le fais quand même et dans les prochains articles,
j’essaierai d’être un peu plus à jour !
Luty/Février
Gdy
myślę o lutym, mam w pamięci zwłaszcza imponujące sztormy.
Quand
je pense au mois de février, ce sont les tempêtes dont je me
souviens en premier !




Oczywiście
starałam się zrobić zdjęcia żywiołowi” grunt to trafić na
dobre światło! Zobaczcie, jaką promień słońca robi różnicę:
Si
on veut photographier la mer agitée, un petit rayon de soleil est le
bienvenu. Regardez quelle différence cela nous fait :





Chętnych od oglądania sztormu nie brakowało. Po więcej zdjęć oraz rady, jak bezpiecznie podziwiać wzburzony ocean (ważny temat: nie igrajmy z ogniem, ale z wodą też nie) zapraszam Was tutaj.
Les spectateurs des tempêtes se sont présentés en nombre. Pour plus de photos de la tempête et quelques conseils sur la sécurité en bord de mer, rendez-vous ici.






Dla
surferów było w lutym sporo okazji do łapania fal. Planuję
kolejny post ze zdjęciami ich wyczynów, poprzedni, styczniowy,
znajdziecie tutaj.
Les
surfeurs ont eu beaucoup d’opportunités de belles vagues. En
attendant un prochain article avec leurs exploits, je vous rappelle
celui-ci, datant du mois de janvier.

Pewnego
dnia w środku tygodnia udało mi się wybrać z koleżanką na wycieczkę brzegiem oceanu – czułam się jak na wakacjach. Światło
i kolory były fenomenalne, więc korzystałyśmy z nich mimo
lodowatego wiatru.
Un
jour, en plein milieu de semaine, on a organisé, avec une copine,
une excursion le long de la côte. Je me suis sentie comme en
vacances. La lumière et les couleurs étaient splendides, on en a
donc bien profitées malgré le vent glacial.


Widoczność
tego dnia była świetna, dzięki czemu miałyśmy rewelacyjny widok
na wyspę Molène- to tam pracowałam w zeszłym roku w szkole,
pamiętacie?
Ce
jour là, la visibilité était formidable et on est restées
regarder la belle Ile de Molène sur l’horizon. C’est là-bas que
j’ai travaillé à l’école l’année dernière, vous vous
souvenez ?


To
było wspaniałe popołudnie pełne wrażeń.
C’était
une bien belle après-midi.












Na
koniec spaceru udałyśmy się na rozgrzewającą kawę do świetnego
pubu O’Porsmeur w miejscowości Porspoder. Widok na ocean-
bezcenny, ale i wystrój niczego sobie.
Pour
se réchauffer à la fin de notre balade, on est allées prendre un
café dans un super bar : O’Porsmeur à Porspoder. La vue sur
l’océan est plus qu’appréciable, mais le décor de l’endroit
n’est pas mal non plus.



Ostatnim
punktem programu był spacer po porcie w Argenton.
Pour
finir la journée en beauté, on a fait un petit tour au port
d’Argenton.



Pamiętacie tę niezwykłą kawiarnię na statku? Poświęciłam jej kiedyś cały artykuł.
Vous rappelez-vous de ce café atypique situé dans un bateau? Je lui ai consacré un article il y a un moment de cela.

Co
najmniej raz w miesiącu bywamy w Quimper u teściowej- tym razem też
tak było, a przy okazji wyskoczyłam do Concarneau zrobić zdjęcia
do artykułu na lokalnego bloga #MaCornouaille. Rezultat możecie
zobaczyć tutaj.
Tego dnia znów bardzo mocno wiało!
Au
moins une fois par mois, on va à Quimper pour rendre visite à ma
belle-mère: cela a été le cas en février également et par la
même occasion, j’ai fait une escapade à Concarneau (c’était
encore une journée bien ventée !) pour
prendre des photos pour le blog #MaCornouaille où j’ai le plaisir
de publier mes contributions. Vous pouvez lire mon billet sur
Concarneau ici.



Pod
koniec miesiąca odwiedzili nas znajomi z innej części Bretanii i
pojechaliśmy z nimi na punkt widokowy: Belvedère de Keramezec.
Chociaż tego dnia widoczność była praktycznie zerowa, zależało
im na zobaczeniu tego miejsca.
A
la fin du mois, on a accueilli des amis d’une autre partie de la
Bretagne et nous sommes allés voir tous ensemble le Belvedère de
Keramezec. Ils tenaient à découvrir cet endroit malgré le mauvais
temps.


Następnie
pokazaliśmy im największy stojący menhir w Bretanii i zarazem w
całej Francji: le Menhir de Kerloas. Zainteresowanych tematem jak i
przepięknym wybrzeżem w jego okolicach zachęcam do przeczytania
tego wpisu.
Ensuite,
nous leur avons montré le plus grand menhir debout en Bretagne et
aussi dans toute la France, celui de Kerloas. Si vous désirez
apprendre plus sur le sujet ou voir la belle côte dans ces
environs-là, ce sera par ici.


Podczas
spaceru zahaczyliśmy też oczywiście o wybrzeże: spowite mgłą
Lanildut wydało się tajemnicze i nieco senne.
On
n’a pas manqué de voir la côte: Lanildut dans la brume nous a
semblé mystérieux et un peu endormi.




Szyld
ze zdjęcia powyżej należy do małego sklepiku spożywczego w
dawnym stylu: przekraczając jego próg, czujemy się, jakbyśmy
cofnęli się w czasie o dobre kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt
lat. Magia!
L’enseigne
de la photo ci-dessous nous annonce une petite merveille: l’épicerie
de Lanildut où le temps s’est arrêté. C’est magique !

Zawitaliśmy
też ponownie do O’Porsmeur. To miejsce zasługuje na odrębny
artykuł i na pewno taki w swoim czasie powstanie.
On
est aussi repassé par l’O’Porsmeur. Ce bar mérite le détour et
un article à part : je compte bien le rédiger un jour !

Końcówka
miesiąca to wyczekiwany urlop i wyjazd do Porto. To piękne
portugalskie miasto, które bardzo nas zauroczyło, zdążyło już
dwa razy pojawić się na blogu: w artykule o dziesięciu najlepszych momentach z podróży jak i w tym o klimatycznych płytkach na
fasadach domów.
A
la fin du mois, il était temps de préparer nos valises et de partir
en direction de Porto. Les vacances tant attendues nous ont fait
beaucoup de bien et la ville nous a charmés. J’en ai déjà parlé
deux fois sur le blog : en vous évoquant les dix meilleurs souvenirs du voyage et en vous montrant les superbes azulejos qui
couvrent les façades des maisons.


Marzec / Mars
Pierwszy
tydzień marca spędziliśmy w Porto, a tuż po powrocie
udaliśmy się ze znajomymi na całodzienną wyprawę na wyspę Sieck. To był świetny pomysł!
La
première semaine de mars, on l’a passée à Porto et juste après
le retour, on a fait une escapade à la journée avec des amis à
l’Ile de Sieck. C’était une très bonne idée !



Kolejny
weekend, kolejny wyjazd: tym razem do Dinan na walne zebranie naszego
stowarzyszenia bretońskich blogerek. Przy okazji podsumowania
minionego roku, bardzo miło spędziłyśmy czas, zwiedzając Dinan i
sąsiednie, bardzo malownicze Léhon, do którego dopłynęłyśmy
promem.
Le
week-end suivant, encore une balade: à Dinan, cette fois, pour
l’assemblé générale de l’Association des #BreizhBlogueuses. En
dehors de la réunion, on a passé de très bons moments en visitant
Dinan et Léhon, un pittoresque village situé juste à côté de
Dinan, où on est arrivées en bateau.



Nie
mogę się już doczekać, aż opowiem Wam więcej o Dinan. To jedno
z najpiękniejszych miasteczek w Bretanii a do tej pory o nim nie
pisałam – moi czytelnicy zdążyli to już jednak zrobić to
jednak za mnie.
J’ai
vraiment hâte de vous montrer plus d’images de Dinan. C’est une
des plus belles villes de Bretagne et je n’en ai pas parlé
jusque- là. En revanche, mes lecteurs ont déjà partagé
quelques impressions sur cet endroit.


Marzec
to też Wielkanoc i związana z nią wizyta u teściowej oraz
tradycyjna przy święcie uczta z owocami morza.
En
mars, il y avait Pâques aussi et donc une visite chez ma belle-mère
et un repas de fête avec des fruits de mer.



Małe
(i duże) dzieci są na tę okazję we Francji hojnie obdarowywane
czekoladą.
Les
petits (et les grands) enfants ont eu du chocolat le jour de Pâques.

W
marcu blog obchodził swoje trzecie urodziny! W związku z tym
postanowiłam urządzić „Urodzinowy tydzień” i pisać dla Was
codziennie. Było to dla mnie spore wyzwanie, ale i dobra okazja, by
poruszyć trochę inne tematy niż zazwyczaj (jak to, jakichfrancuskich perfum używam albo jakie sekrety przed Wami skrywam).
Le
19 mars, le blog a fêté ses trois ans ! J’ai voulu marquer
cet événement en vous écrivant tous les jours pendant une semaine.
Cela a constitué un grand défi pour moi, mais m’a aussi permis de
parler sur des sujets un peu inhabituels pour mon site (en vous
parlant des parfums ou bien de mes secrets).

Byłam
tak zdeterminowana, żeby wywiązać się z obietnicy pisania
codziennie, że pewnego dnia, gdy w mieszkaniu nagle odcięli mi
prąd, zwinęłam manatki i pojechałam do Brestu, by w jednej z
ulubionej kawiarni dokończyć wpis. Świetnie
mi się pisze w kawiarniach.
J’étais
si motivée de tenir parole et de vous écrire tous les jours que,
quand un jour on a eu une soudaine coupure de courant, je suis allée
à Brest, dans un de mes cafés préférés, pour finir l’article
sur Brocéliande. J’aime écrire dans les cafés.


Ta
restauracjo-kawiarnia o bardzo przytulnym, domowym wręcz wystroju to
BEAJ KAFE („Beaj” to podróż po bretońsku) w Breście. Czas
umilą nam planszówki, zjemy też pyszny, zdrowy lunch w dobrej
cenie lub najlepsze ciasto marchewkowe w mieście. Polecam!
Le
resto-café mentionné cette fois est le BEAJ KAFE à Brest. J’aime
son intérieur très cosy, ses jeux de société mis à disposition
et sa carte : on y mange bien et sain. Je peux recommander aussi
bien de déjeuner là-bas que de venir prendre un café accompagné
du meilleur carrot cake en ville.

Już
niebawem zaproszę Was na kolejne podwójne ‘Migawki’ :
kwietniowo-majowe, a potem postaram się utrzymywać comiesięczny
rytm. Powinno być łatwiej, bo na razie żadnych większych
wyjazdów- wybijających mnie, bądź, co bądź, z rytmu- nie
planuję.
Bientôt,
je mettrai en ligne les Instantanés d’avril et mai, et puis
j’essaierai de revenir au rythme mensuel. Cela devrait être plus
facile, car pour l’instant je ne prévois pas d’autres voyages
dans les mois qui viennent : le quotidien sera donc moins
perturbé.
Tęskniłam!
ReplyDeleteAle miło to usłyszeć- dziękuję Ci!
Delete